Dzisiejsza konferencja FOR to poniekąd odpowiedź prof. Leszka Balcerowicza na zarzuty o kłamstwo lub ignorancję, postawione przez ministra finansów Jacka Rostowskiego. Sprawa zaczęła się od wypowiedzi Balcerowicza kilka dni temu na temat rentowności polskich papierów wartościowych w telewizji. Stwierdził on, że w reakcji na zawirowania w Grecji  inwestorzy w przypadku Polski żądają wyższych odsetek za zaciągane długi, a w przypadku Czech – niższych. Rostowski uznał, że to nieprawdziwe informacje. I wyliczył, że od początku greckich problemów w lutym 2010 r. oraz po 7 lipca 2011 r. (unijny przywódcy obiecali Grecji warunkową pomoc) rentowność naszych obligacji spadała.

Balcerowicz podkreślił zaś dzisiaj, że jego wypowiedź odnosiła się do zawirowań związanych z ostatnimi wyborami w Grecji. I wyliczył, że w okresie 4 maja do 28 maja rentowność obligacji czeskich spadła o 0,114 pp., niemieckich – o 0,199 pp., a polskich wzrosła o 0,11 pp. – Epitety, którymi zostałem obrzucony przypominają język agresji używany przez PiS – skomentował też Balcerowicz. I dodał, że ma nadzieję, że dyskusja między nim a Rostowskim wciąż nie jest konfliktem personalnym.

Analiza FOR pokazuje też, że rentowność polskich obligacji jest o wiele wyższa niż w Czechach, a różnica między nimi rośnie. Jeszcze w przed wybuch światowego kryzysu finansowego we wrześniu 2008 r. różnica ta wynosiła ok. 1,25 pp., obecnie – 1,98 pkt. Rośnie także różnica, na niekorzyść Polski, między polskimi i czeskimi CDS.

- Trzeba się zastanowić dlaczego tak się  dzieje – mówił Balcerowicz. – To stan finansów publicznych jest jednym z czynników, które sprawiają, że Polska za zaciągane długi musi płacić istotnie więcej niż np. Czechy – stwierdził. Podkreślił, że co prawda nasz deficyt jest w latach 2011-2012 redukowany, ale sposób tej redukcji budzi zastrzeżenia. Z jednej strony jest on efektem wyższych podatków, co w dłuższej perspektywie szkodzi gospodarce. Z drugiej - także cięć wydatków, ale po 2011 r. przede wszystkim tych inwestycyjnych, wydatki sztywne nie są zaś wciąż ruszane. – Wciąż trudno mówić, by nasze finanse publiczne były zdrowe – podkreślił b. prezes NBP.