Zachodnie koncerny działają na rynku rosyjskim we współpracy z rosyjskimi partnerami. Przykładem jest Fiat, który podpisał ze Sbierbankiem list intencyjny o joint venture dla produkcji i dystrybucji aut osobowych i dostawczych. Natomiast sama fabryka Fiata w Tychach wysyła do Rosji niewiele aut: w tym roku zaledwie 250 „pięćsetek", w ubiegłym nic. Wcześniej eksport liczony był w setkach sztuk, głównie modelu Panda.
Inaczej z gliwickim Oplem: rosyjski rynek ma być najważ-niejszym dla najnowszego modelu fabryki – Astry Sedan. W ubiegłym roku General Motors Manufacturing Poland sprzedał tam 18 tys. astry. Jednak według firmy AutomotiveSuppliers.pl w tym roku łączny eksport aut z polskich fabryk do Rosji mocno spada: po pierwszych pięciu miesiącach był niższy o ponad połowę niż przed rokiem i wart był skromne 19 mln euro.
Natomiast eksport części samochodowych od stycznia do maja wzrósł o 24,7 proc. w ujęciu rocznym i wart był więcej od samochodów, bo 109 mln euro. Ale w całości eksportu części i komponentów nie odgrywał szczególnej roli, stanowiąc 3,7 proc.
Z kolei obniżka cła na żywność nie oznacza, że zmniejszy się potężna biurokratyczna władza Rossielchoznadzoru, czyli urzędu odpowiedzialnego za jakość żywności. Nadal będzie mógł on przysyłać kontrole do zakładów produkujących żywność i arbitralnie decydować, czy dopuścić ją na rosyjski rynek.
Rosja wynegocjowała sobie możliwość stosowania szerokiego wachlarza dotacji i wsparcia rolnictwa – łącznie na kwotę 170 mld euro do 2020 roku. Ma to ochronić przestarzały system rolny przed zagraniczną konkurencją. Jednak, jak przekonuje Marek Ociepka, sztuczne utrzymywanie przez rząd konkurencyjnych cen na rosyjskie towary rolno-spożywcze nie oznacza, że polscy eksporterzy nie mają szans na tym rynku.
– Rosja nadal musi pokrywać importem ok. 35 proc. zapotrzebowania na żywność. Choć produkuje więcej zboża i ziemniaków, niż sama potrzebuje, to z dziwnych przyczyn prawie w ogóle nie uprawia się tu pietruszki – zauważa Ociepka.