Według ekspertów to jedna z najbardziej perspektywicznych branż w Polsce. Zwiększająca się aktywność fizyczna Polaków i rosnąca zamożność społeczeństwa bezpośrednio przekładają się na wzrost popytu na usługi fitness.
Dynamicznie zmienia się też postrzeganie tego rynku. Do lamusa odchodzi już wizja obskurnej siłowni. Współcześnie, żeby otworzyć jeden klub fitness, trzeba wysupłać co najmniej 1 mln zł. Przedstawiciele rynku podkreślają zarazem, że koszty te zależą w dużej mierze od powierzchni obiektu oraz rodzaju i jakości zakupionego sprzętu.
Bardzo ważna jest też lokalizacja klubu. Z jednej strony powinna być atrakcyjna, a z drugiej – należy uważać na koszty najmu. Te mogą być bowiem bardzo wysokie, co negatywnie wpłynie na sytuację finansową takiej placówki. Mimo że inwestycja w sieć fitness to spory wydatek, do gry wciąż wchodzą nowi gracze.
Rozwój tej branży sprzyja też ekspansji innych segmentów rynku, takich jak np. izotoniki. Firma badawcza Nielsen podaje, że w ubiegłym roku wartość tego rynku przekroczyła 140 mln zł. Przedstawiciele branży szacują, że już w tym roku może zwiększyć się do 180 mln zł.
Europa wydaje najwięcej
Ile jest wart rynek fitness w Polsce? Można się spotkać z rozmaitymi szacunkami. Według najnowszej edycji globalnego raportu IHRSA (International Health, Racquet & Sportsclub Association) poświęconego właśnie rynkowi fitness przychody tej branży wynoszą w Polsce ok. 430 mln dolarów rocznie. Według niego w Polsce działa obecnie ok. 1900 klubów. Ich liczba rośnie, ale wciąż jest niewielka w porównaniu chociażby z rynkiem niemieckim (7,3 tys.), włoskim (7 tys.), angielskim (ponad 5,8 tys.) czy hiszpańskim (5,6 tys.).