Minister Mikołaj Budzanowski wyjaśniał wczoraj posłom z sejmowej Komisji Skarbu Państwa szczegóły programu Inwestycje Polskie. Opierać się on będzie na dwóch instrumentach.
Pierwszy to kredyty, których w większej skali ma udzielać Bank Gospodarstwa Krajowego. Drugi to spółka inwestycyjna (jej nieoficjalna nazwa to Celowa Spółka Inwestycyjna – CSI), której głównymi udziałowcami będą Skarb Państwa oraz BGK. Ma ona działać na zasadzie funduszu kapitałowego – razem z inwestorem (z sekotra prywatnego lub samorządowego) będzie tworzyć spółki celowe, które mają realizować konkretne inwestycje.
Budzanowski podkreślał, że projekty do finansowania przez CSI będą wybierane wedle ściśle określonych kryteriów. – Inwestycje realizowane w ten sposób muszą być rentowne – mówił. – Muszą gwarantować zwrot poniesionych nakładów – mówił Budzanowski.
Tylko infrastruktura
Jeśli mają być to inwestycje na których da się zarobić, dlaczego w ogóle państwo chce je finansować? Przede wszystkim, nowy wehikuł inwestycyjny nie będzie wymagał tak dużego zwrotu z kapitału jak istniające instytucje typu private equity, które oczekują rentowności rzędu 40 proc. Minister Budzanowski mówił zaś o 10 proc.
– Finansowane przez nas inwestycje będą też mogły mieć dłuższy horyzont czasowy – do 10-15 lat, podczas gdy na rynku to 5-7 lat – przekonywał Budzanowski. I dodał, że w tworzonych spółkach CSI będzie przejmować pakiety mniejszościowe, czyli poniżej 50 proc. Zdaniem Budzanowskiego będzie to raczej 20-30 proc.