O gwarantowanych zyskach zrobiło się głośno latem tego roku za sprawą Amber Gold i innych firm działających na zasadzie piramidy finansowej.
W Polsce nie istnieją inwestycje, które zgodnie z prawem dawałyby określoną z góry, gwarantowaną stopę zwrotu, inne niż lokaty bankowe czy niektóre produkty strukturyzowane z ochroną kapitału, które jednak również są powiązane z lokatami bankowymi (część pieniędzy trafia na lokatę).
Sprawdź w KNF
Na rynku finansowym „gwarantowane" oznacza „bezpieczne" tylko w tym jednym przypadku – wypłatę 100 proc. wartości depozytu o równowartości do 100 tys. euro zapewnia Bankowy Fundusz Gwarancyjny. W odniesieniu do innych inwestycji – słowo „gwarantowane" powinno automatycznie włączać w głowach inwestorów lampkę ostrzegawczą.
Dlaczego? Z dużym prawdopodobieństwem wskazuje na to, że oferująca je instytucja nie działa pod nadzorem Komisji Nadzoru Finansowego. Jeżeli wysokie, gwarantowane zyski firma tłumaczy rosnącymi cenami określonych aktywów – surowców czy nieruchomości – tym bardziej nie można jej zaufać. Na złocie czy pszenicy rzeczywiście można zarobić, ale równie dobrze można stracić. Lokaty rzekomo powiązane z inwestycjami na konkretnych rynkach czy w konkretne aktywa nie mogą zapewniać cały czas zysków na stałym, gwarantowanym poziomie.
O tym, że czar „gwarantowanych zysków" może się zamienić w koszmar, przekonało się co najmniej 10 tys. osób, które powierzyły Amber Gold ponad 500 mln zł.