Jak ciąć, kiedy nie ma z czego

Gdyby strefa euro nie była w recesji, a reszty UE nie nękałby kryzys finansowy, zamieszanie polityczne w Portugalii byłoby praktycznie bez znaczenia.

Publikacja: 13.07.2013 00:18

„Ulica jest nasza... nic do stracenia” –głosił transparent, który manifestanci nieśli w Lizbonie 27

„Ulica jest nasza... nic do stracenia” –głosił transparent, który manifestanci nieśli w Lizbonie 27 czerwca

Foto: AFP

To Portugalia była i jest nadal najposłuszniejszym klientem Międzynarodowego Funduszu Walutowego, Komisji Europejskiej i Europejskiego Banku Centralnego, czyli tzw. trojki. Rząd przykładnie wprowadził wszystkie zalecane cięcia wydatków i podwyżki podatków. W Brukseli wymieniano ten kraj jako przykład finansowej dyscypliny.

Tyle że ta dyscyplina właśnie sięgnęła swojej granicy. Mimo to przewodniczący Komisji Europejskiej, zresztą Portugalczyk, Jose Manuel Barroso ostrzega: niestabilność polityczna jest zagrożeniem dla wiarygodności finansowej. Ale Portugalczycy mają to w nosie.

Przyciąć 1,3 mld euro

Słyszeli już tyle pochwał, wydawało się, że w ich kraju kryzys powoli wygasa, ale premier Pedro Passos Coelho znów powiedział, że muszą się przygotować na kolejne wyrzeczenia. Powodem jest odrzucenie przez Trybunał Konstytucyjny planów zmniejszenia zarobków w administracji oraz cięć emerytur. Dlatego rząd musi gdzie indziej znaleźć 1,3 mld euro. A nie bardzo już jest gdzie.

Portugalczycy mają jeszcze dwa lata ograniczania wydatków. W latach 2014 i 2015 ma to być po 4 mld euro. Jeśli tego nie zrobią, nie dostaną kolejnej transzy z pakietu 78 mld euro pomocy z MFW/EBC/KE.

17,6 procent wyniosło w maju bezrobocie w Portugalii według unijnego urzędu statystycznego, Eurostatu

To dlatego teraz nauczyciele, emeryci i pracownicy administracji obawiają się najbardziej. Na razie wybronił ich Trybunał Konstytucyjny, który nie pozwolił na dodatkowe cięcia pensji pracowników administracji państwowej i emerytur przekraczających 1350 euro miesięcznie. Ale nie mają złudzeń. Ich wypłaty są najłatwiejsze do zmniejszenia.

Tymczasem ośrodki pomocy społecznej alarmują, że nie są w stanie poradzić sobie z prawdziwym zalewem próśb o pomoc. Organizacja charytatywna AMI, która dotychczas za portugalskie pieniądze pomagała biednym ludziom w portugalskojęzycznych krajach, teraz jest oblężona przez potrzebujących w ojczyźnie, a liczba szukających pomocy podwaja się co roku.

Ratunkiem emigracja

Maria Luisa Cabral emerytowana nauczycielka uważa, że jej wypłata wydaje się co miesiąc mniejsza. Cięcia i podwyżki podatków zmniejszyły ją już o 20 proc. I ma świadomość, że ten kryzys nie zbliża się jeszcze końca.

– Nie chciałam wierzyć, kiedy usłyszałam o tym, że i Cypr się załamał. To ile krajów jeszcze? Cała Unia Europejska? – komentuje załamana.

Trudno powiedzieć. Ostatnia korekta prognoz MFW mówi o recesji w strefie euro i to głębszej, niż sądzono jeszcze w kwietniu.

Bezrobocie w Portugalii sięga 18 proc., a sam premier zachęca młodych ludzi, żeby poszukali sobie pracy w portugalskojęzycznych krajach, takich jak Angola czy Brazylia.

Wielu zresztą to robi. Mąż Andrei Moiteiro Carvalho wyjechał do Angoli w 2009 r., bo w kraju nie był w stanie znaleźć jakiejkolwiek pracy. Do Lizbony przylatuje raz na dwa miesiące. Nie jest to łatwe życie, ale nie było innego wyjścia.

– Zarabia tam nieźle, tyle że w Angoli jest drogo, więc tak naprawdę, kiedy robię jakiekolwiek zakupy, muszę się dobrze zastanowić, czy rzeczywiście coś jest mi potrzebne. A tu idąc po zakupy codziennie przechodzę koło jakiegoś sklepu czy warsztatu, który właśnie zbankrutował – mówi Moiteiro Carvalho.

Nawet na prestiżowej Rua Augusta, gdzie roi się od turystów, którzy szukają okazji, ale najczęściej kupują co popadnie. To jednak nie wystarcza, żeby każdy biznes przetrwał.

Luisa Morales, dziennikarka „Correio da Manha" uważa, że podatki, jakie płacą Portugalczycy, są „zwariowane". – To niebywałe, ile musimy płacić. Mam wrażenie, że codziennie jakiś podatek idzie w górę. Niby siedem miesięcy pracujemy wyłącznie na podatki, więc w końcu lipca wreszcie powinnam pracować na siebie, ale skąd w takim razie dziura w budżecie? I dlaczego w takim razie płacimy tak dużo, a nie wystarcza na nic? – złości się.

Portugalczycy nigdy nie byli takimi optymistami, jak ich sąsiedzi z Półwyspu Iberyjskiego, Hiszpanie. Teraz jednak są w prawdziwej depresji. – Dzisiaj jesteśmy naprawdę nieszczęśliwym narodem, narzekamy, skarżymy się gdzie tylko się da. Ale rząd nawet nie próbuje tej sytuacji poprawić, bo pewnie nie ma jak. Cała nadzieja w tym, że zbuntują się ludzie w jakichś innych europejskich miastach, ważniejszych od Lizbony – w Paryżu czy Berlinie. Wtedy i Lizbonę ktoś zauważy – mówi bezrobotna nauczycielka Cristina Batista.

Utrata pracy pozbawiła jej rodzinę miesięcznego dochodu... 650 euro. Oczywiście już po dwóch wcześniejszych cięciach.

A może pożegnać euro

Jak na Portugalkę Cristina jest wielką optymistką. Vitor Gaspar, minister finansów tego kraju uważa, że wyprowadzenie na prostą sytuacji finansowej zajmie nie kilka lat, ale więcej niż dekadę. I będzie na to trzeba poświęcenia całej generacji. I on sam i Cristina do tej generacji należą.

Chociaż księgarnie padają jedna za drugą, to Portugalia ma swoje bestsellery. I nie jest to erotyczna trylogia E. L. James opisująca pomysłowego biznesmena Greya.

To książka Joco Ferreiry Amarala „Dlaczego powinniśmy pożegnać euro". Przekonuje w niej, że kraj nie ma szansy na powrót do wzrostu, bo euro jest zbyt silne.

Premier Coelho przekonuje, że opuszczenie strefy euro byłoby dla Portugalii katastrofą. W badaniu opinii publicznej aż 72 proc. uważa, że ma rację.

To w takim razie dlaczego książka Ferreiry Amarala ma już czwarty dodruk?

masz pytanie, wyślij e-mail do autorki d.walewska@rp.pl

To Portugalia była i jest nadal najposłuszniejszym klientem Międzynarodowego Funduszu Walutowego, Komisji Europejskiej i Europejskiego Banku Centralnego, czyli tzw. trojki. Rząd przykładnie wprowadził wszystkie zalecane cięcia wydatków i podwyżki podatków. W Brukseli wymieniano ten kraj jako przykład finansowej dyscypliny.

Tyle że ta dyscyplina właśnie sięgnęła swojej granicy. Mimo to przewodniczący Komisji Europejskiej, zresztą Portugalczyk, Jose Manuel Barroso ostrzega: niestabilność polityczna jest zagrożeniem dla wiarygodności finansowej. Ale Portugalczycy mają to w nosie.

Pozostało 90% artykułu
Finanse
Najwięksi truciciele Rosji
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Finanse
Finansowanie powiązane z ESG to korzyść dla klientów i banków
Debata TEP i „Rzeczpospolitej”
Czas na odważne decyzje zwiększające wiarygodność fiskalną
Finanse
Kreml zapożycza się u Rosjan. W jeden dzień sprzedał obligacje za bilion rubli
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Finanse
Świat więcej ryzykuje i zadłuża się. Rosną koszty obsługi długu