W ciągu czterech lat liczba zarejestrowanych w Gibraltarze funduszy hedgingowych wzrosła ponad czterokrotnie do około 200, wynika z danych Komisji Usług Finansowych (Financial Services Commission) nadzorującej branżę. Wieloma spośród nich zarządzają traderzy, którzy wcześniej pracowali w bankach inwestycyjnych w Londynie i Zurychu, m.in. w BNP Paribas, UBS, czy Goldman Sachs.
- Z powodu regulacji i podatków Gibraltarowi udało się odnieść sukces, jeśli chodzi o przyciąganie zarządzających funduszami - wskazuje Joseph Caruana, szef biura firmy doradczej Deloitte&Touche w Gibraltarze dodając, że bogaci rozglądają się za miejscami, gdzie będą mile widziani i niezbyt dotkliwie opodatkowani.
Regulacje korzystne dla funduszy Gibraltar wprowadził w 2005 r. Nowe fundusze rejestruje się tam szybciej niż w Londynie, a „komunikacja branży z nadzorem i rządem jest płynna", twierdzi Gibraltar Funds& Investments Association. Lokalne prawo jest zgodne z regulacjami obowiązującymi w Unii Europejskiej i menedżerowie funduszy mogą operować na obszarze UE na podstawie stosownego paszportu.
Gibraltar będący od 300 lat pod kontrolą Wielkiej Brytanii w oczach zarządzających szczególnie zyskał w 2010 r. Londyn stał się wówczas dla nich za ciasny z powodu wprowadzenia 50-proc. podatku dla najlepiej zarabiających, który później zmniejszono do 45 proc.
Firmy na ogół płacą w Gibraltarze 10-proc. podatek od zysków w porównaniu z 23-proc. obciążeniem w brytyjskiej stolicy. Co więcej, władze tego terytorium nie opodatkowują dochodów uzyskanych poza jego granicami.