Obie instytucje w środę skorygowały swoje prognozy dla świata. – „Po latach recesji, kryzysu finansowego, wojen podatkowych i nierównomiernego ożywienia na świecie w tej chwili widzimy naprawdę niewiele zagrożeń na horyzoncie globalnej gospodarki" – czytamy w najnowszej prognozie Banku Światowego. Zdaniem analityków BŚ średni wzrost PKB na świecie wyniósł w 2013 r. 2,4 proc., w 2014 r. przyspieszy do 3,2 proc. To tempo ma zostać utrzymane przez dwa kolejne lata. Ożywienie jest jednak bardzo słabe – ostrzegła we środę dyrektor generalna MFW, Christine Lagarde. – Tempo wzrostu światowego PKB pozostanie poniżej 4 proc. – dodała. Jej zdaniem trzeba teraz położyć nacisk na stworzenie jak największej liczby miejsc pracy, a dopiero potem martwić się „inflacyjnym dżinem wychodzącym z butelki".
W ostatniej publikacji prognoz MFW był bardzo pesymistyczny. Jego ekonomiści wychodzili z założenia, że kraje rozwinięte bardzo powoli wychodzą z kryzysu, a przyszła kondycja ich gospodarki pozostaje wielką niewiadomą. Okazuje się, że to one właśnie będą główną siłą napędową dla świata.
Rynki wschodzące rozczarowują. Ostre regulacje na rynku pracy, ograniczenia inwestycyjne, strukturalne wąskie gardła hamujące rozwój infrastruktury – to wszystko powoduje, że nie będziemy już mieli 10-procentowego wzrostu PKB w Chinach. „Niemniej jednak zdecydowana poprawa w krajach rozwiniętych będzie silnym wsparcie dla krajów rozwijających się" napisał w komentarzu do prognozy prezes Banku Światowego Jim Yong Kim.
Ekonomiści BŚ i MFW zgodnie wskazują na ożywienie produkcji w Europie, po wielu miesiącach spadków, oraz renesans w gospodarce japońskiej. Nie zmienia to faktu, że ożywienie jest obciążone potężnym ryzykiem. W miarę przyspieszenia rozwoju gospodarki amerykańskiej (prognozowany wzrost PKB to 2,8 proc. w 2014 r., po 1,8 proc. w 2013), Rezerwa Federalna będzie powoli wycofywać się ze stymulowania wzrostu, co nieuchronnie spowoduje wzrost stóp procentowych. – Warto jednak poczekać z wycofaniem niekonwencjonalnej polityki pieniężnej do czasu, aż ożywienie naprawdę się umocni – uważa Christine Lagarde.
Dlatego niektóre uboższe kraje mogą zauważyć spowolnienie napływu inwestycji, co z kolei może spowodować kolejne zagrożenie koniecznością ogłoszenia przez nie niewypłacalności oraz zamieszkami na tle ekonomicznym.