Droga na skróty do euro

Unia musiałaby nagiąć zasady, by szybko wpuścić nas do eurolandu. Polska gospodarka też by wiele ryzykowała.

Publikacja: 05.03.2014 03:21

Droga na skróty do euro

Foto: Bloomberg

Ekonomiści przyznają, że ściślejsze powiązanie polskiej gospodarki ze strefą euro pozwoliłoby nam poczuć się bezpieczniej na wypadek politycznego i gospodarczego kryzysu, jaki Europie może zafundować Rosja. Wydarzenia na Ukrainie, zdaniem wielu, to dobry czas na powrót do dyskusji nad przyjęciem europejskiej waluty.

– Euro jest projektem geopolitycznym, nie tylko ekonomicznym. Kraje bałtyckie zdecydowały się na wejście do strefy euro między innymi dlatego, żeby zabezpieczyć się przed zakusami Rosji. Dzisiaj, kiedy widzimy, że zagrożenie polityczne jest jak najbardziej realne, powinniśmy odmrozić dyskusję na temat euro w Polsce – mówi Ryszard Petru, przewodniczący Towarzystwa Ekonomistów Polskich.

Czekają nas lata przygotowań

Aby uruchomić całą operację przyjęcia wspólnej waluty, potrzebne jest polityczne poparcie w kraju, choćby po to, aby móc zmienić zapisy konstytucji. Przede wszystkim jednak Polska musi wypełnić kryteria ekonomiczne. Te formalne dotyczą inflacji, stóp procentowych i finansów publicznych. Najtrudniej idzie nam z tym ostatnim.

Deficyt sektora publicznego wciąż przekracza wyznaczony przez Brukselę limit 3 proc. PKB, a zadłużenie w relacji do PKB jest bliskie limitu. – Kryteria formalne są mniejszym problemem. Musimy przygotować system nadzoru nad bankami, by zapobiec bańkom spekulacyjnym, jakie mogą powstać po wejściu do strefy euro i pojawieniu się taniego pieniądza. Musimy mieć na tyle elastyczny rynek pracy, by nie dopuścić do nadmiernego wzrostu wynagrodzeń i utraty konkurencyjności. Konieczna jest też trwała nadwyżka w finansach państwa – wymienia Dariusz Rosati, były minister spraw zagranicznych, zwolennik przyjęcia euro.

Korzyści muszą przeważyć

Cezary Wójcik, dyrektor Instytutu Nauk Ekonomicznych PAN, który kilka lat temu w banku centralnym badał koszty i korzyści przyjęcia euro dla polskiej gospodarki, przestrzega przed gwałtownymi ruchami. – Prezes Belka ma rację, że bycie w Europie daje nam stabilizację i bezpieczeństwo, ale przyjęcie euro musi być poparte racjonalną analizą kosztów, przede wszystkim dla gospodarki. Przyspieszenie negocjacji z eurolandem byłoby zbyt pochopne, bo ocena kosztów i korzyści się nie zmieniła w ostatnich latach, co więcej, kryzys pokazał, że posiadanie własnej waluty jest dla Polski opłacalne – mówi Wójcik. Jego zdaniem właściwa jest dotychczasowa polityka rządu, czyli jasna deklaracja, że chcemy wstąpić do eurolandu, ale czekamy na odpowiedni moment.

Pierwsza próba uruchomienia negocjacji przyjęcia przez Polskę euro mogłaby się odbyć po wyborach w 2015 r., o ile udałoby się przekonać polityków, że będzie to ruch z korzyścią dla Polski.

– Rząd powinien zacząć działać już teraz i reformować zwłaszcza finanse publiczne, żebyśmy byli gotowi w 2015 r. zgłosić akcesję – mówi Petru.

Zanim to się stanie, zgodnie z wymogami Brukseli, musielibyśmy jeszcze przez dwa lata trzymać w ryzach kurs naszej waluty. Dopiero po zwycięskim teście, jakim jest tzw. korytarz walutowy ERM II, moglibyśmy uruchomić procedurę zamiany złotego na euro.

Na specjalnych warunkach?

Chyba że – jak zasugerował niegdyś Marek Belka – akcesja odbyłaby się na specjalnych warunkach. Jak dotąd, wszyscy kandydaci do strefy euro musieli oficjalnie spełniać kryteria ustalone w traktacie z Maastricht. Nieoficjalnie jednak wielokrotnie przymykano oczy na niespełnianie przez państwa aspirujące tych warunków.

Ze względu na zbyt wysoki dług publiczny, kryteriów konwergencji nie spełniały Niemcy, uznawane dzisiaj za największego wygranego projektu euro. Niemieccy politycy zdołali jednak przekonać  Komisję Europejską, że gdyby nie zjednoczenie kraju, zadłużenie mieściłoby się w normie. Dobrze przygotowane na przyjęcie wspólnej waluty nie były też Włochy. W obu przypadkach wybaczono jednak „drobne niedociągnięcia", tworząc precedens do późniejszej akcesji Grecji, która również nie spełniała warunków. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby mimo braku gospodarczej gotowości, rozmawiać o plusach i minusach przyjęcia euro. Wzywa do tego m.in. były członek Rady Polityki Pieniężnej Andrzej Wojtyna. – Wydarzenia na Ukrainie powinny być bardzo silnym bodźcem do reaktywowania dyskusji – mówi ekonomista.

Ekonomiści przyznają, że ściślejsze powiązanie polskiej gospodarki ze strefą euro pozwoliłoby nam poczuć się bezpieczniej na wypadek politycznego i gospodarczego kryzysu, jaki Europie może zafundować Rosja. Wydarzenia na Ukrainie, zdaniem wielu, to dobry czas na powrót do dyskusji nad przyjęciem europejskiej waluty.

– Euro jest projektem geopolitycznym, nie tylko ekonomicznym. Kraje bałtyckie zdecydowały się na wejście do strefy euro między innymi dlatego, żeby zabezpieczyć się przed zakusami Rosji. Dzisiaj, kiedy widzimy, że zagrożenie polityczne jest jak najbardziej realne, powinniśmy odmrozić dyskusję na temat euro w Polsce – mówi Ryszard Petru, przewodniczący Towarzystwa Ekonomistów Polskich.

Pozostało 84% artykułu
Finanse
Najwięksi truciciele Rosji
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Finanse
Finansowanie powiązane z ESG to korzyść dla klientów i banków
Debata TEP i „Rzeczpospolitej”
Czas na odważne decyzje zwiększające wiarygodność fiskalną
Finanse
Kreml zapożycza się u Rosjan. W jeden dzień sprzedał obligacje za bilion rubli
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Finanse
Świat więcej ryzykuje i zadłuża się. Rosną koszty obsługi długu