W 2015 roku Unia Europejska wchodzi już w drugi rok siedmioletniego okresu finansowego 2014-2020. Ale cały czas w rocznych budżetach musi pokrywać rachunki z przeszłości. W 2015 roku 60 proc. budżetu pójdzie na nowe projekty, ale aż 40 proc. będzie stanowiło zapłatę za projekty zrealizowane w okresie 2007–2013.
To efekt dwóch czynników. Jeden istniał od zawsze: inna jest kwota zobowiązań w budżecie, a inna w płatnościach, bo część rachunków przychodzi z opóźnieniem i jest księgowana dopiero w kolejnym roku. Z roku na rok powstają więc zaległości, jednak w „normalnych" czasach wynosiły one około 6–7 mld euro.
Ale od 2011 roku czasy przestały być normalne. W odpowiedzi na kryzys część państw członkowskich zaczęła naciskać na ograniczanie wydatków w budżetach rocznych, mimo że wcześniej zgodziły się na pewien limit wydatków w wieloletniej perspektywie finansowej 2007–2013, której budżety roczne stanowią tylko wypełnienie.
– Politycy podejmują polityczna zobowiązania, a potem nie liczą się z finansowymi konsekwencjami – mówił wczoraj Janusz Lewandowski, komisarz ds. budżetu.
I ta normalna kwota zaległości z roku na rok rosła, osiągając teraz 23,4 mld euro. Sprowadzenie jej z powrotem do poziomu 6–7 mld euro zajmie kilka lat i wymaga zgody państw członkowskich. Na razie Komisja Europejska chce zatrzymania trendu wzrostowego. Część zaległości pokryłby budżet na 2015 rok, a część – 4,7 mld euro – proponowany równocześnie budżet poprawkowy na 2014 roku. W sumie zmniejszy on kwotę zaległości poniżej 20 mld euro.