Reklama
Rozwiń

Jak uzdrowić japońską gospodarkę?

Co jeszcze może zrobić rząd w Tokio, by pobudzić znajdującą się w stagnacji gospodarkę?

Publikacja: 24.11.2014 14:28

Japoński indeks Nikkei zyskał od momentu objęcia władzy przez premiera Abe ponad sto procent

Japoński indeks Nikkei zyskał od momentu objęcia władzy przez premiera Abe ponad sto procent

Foto: Bloomberg

Gdy dotychczasowe metody nie działają tak dobrze, jak zakładano, trzeba sięgać po rozwiązania niestandardowe. Piotr Kuczyński, główny analityk domu inwestycyjnego Xelion, wyjaśnia: - Japoński premier Shinzo Abe już przed wygranymi jesienią 2012 roku wyborami zapowiadał, że razem z Bankiem Japonii (pod wodzą nowego szefa Haruhiko Kurody), będzie prowadził „politykę trzech strzał". Były to: agresywna polityka monetarna („druk" jena), pakiet stymulacyjny gospodarkę w wysokości około 85 mld USD oraz reformy strukturalne (wzmocnienie prywatnych inwestycji, deregulacja gospodarki).

Co do tej pory zrobiono w Japonii?

Pewne skutki tych działań było już widać. Największe zyski osiągnęli inwestorzy. Japoński indeks Nikkei zyskał od momentu objęcia władzy przez premiera Abe ponad sto procent. Inflacja wzrosła do 3,2 proc. rdr, co dla pogrążonej w deflacji Japonii było osiągnięciem. Rósł PKB, ale w ostatnich dwóch kwartałach już spadał (w ujęciu kwartał do kwartału), co oznaczało, że gospodarka Japonii weszła w recesję. Premier Abe i Bank Japonii zareagowali zwiększeniem o kilkanaście procent skali skupu aktywów (druku jenów) – do 80 bln jenów, czyli około 700 mld USD rocznie. Postanowiono też odłożyć o osiemnaście miesięcy planowane podniesienie podatków (konieczne do zmniejszenia deficytu budżetowego). Rząd ma też przyśpieszyć działanie trzeciej strzały, czyli reform i wspomożenia mniejszych firm.

Czy to wystarczy do rozruszania gospodarki? Odpowiedź na to pytanie nie jest prosta. Powinno wystarczyć, ale recesja, w którą gospodarka weszła mimo pomocy państwa, ostrzega, że to nie będzie proste zadanie. Utrudniać je może słabszy rozwój gospodarki Chin, który kładzie się cieniem na Azji skoncentrowanej na Chinach. W tej sytuacji pojawiają się nowe, dość rozpaczliwe pomysły na ożywienie popytu wewnętrznego i zwiększeniu inwestycji. Trzeba sięgać po nowe koncepcje, ponieważ według szacunków agencji Bloomberg News, jedynymi beneficjentami programu pomocowego dodrukującego pieniądze, są inwestorzy giełdowi. W ciągu ostatnich dwóch lat zwiększyli oni swój stan posiadania o ponad bilion dolarów w postaci rosnących kursów japońskich akcji.

Czas na nowe pomysły

Jednym z pomysłów było dopłacanie przez Bank Japonii środków wprost na konta Japończyków. Miało to mieć miejsce zamiast przekazywania pieniędzy samym bankom. Koncepcję proponuje Gabriel Stein, ekonomista z uniwersytetu w Oksfordzie. Dawanie dodatkowych środków zwykłym ludziom za pośrednictwem karty debetowej zasilanej przez bank centralny, mogłoby stać się bardziej efektywne w uwalnianiu kolejnych pieniędzy na rynku. Stein sugeruje, że poprzez obecne pomaganie dużym graczom, japońscy regulatorzy powielają rozwiązania amerykańskie, wprowadzane po kryzysie finansowym z 2008 roku. Być może gospodarka USA stanęłaby szybciej na nogi, gdyby skarb państwa przekazał choć część nowych pieniędzy konsumentom. Brytyjski ekonomista sugeruje karty z przedpłaconymi środkami w wysokości 8 tysięcy dolarów do dyspozycji danej osoby w ciągu 12 miesięcy. Gospodarstwa domowe byłyby zmuszone wydać te kwoty do końca określonego przedziały czasowego.

Można także skorzystać z rozwiązań południowokoreańskich i opodatkować środki zgromadzone w gotówce przez japońskie koncerny. Oznaczałoby to uwolnienie bilionów dolarów, które firmom bardziej opłacałoby się przeznaczyć w tej sytuacji na podwyżki pensji dla pracowników i na dalsze inwestycje. Opodatkować można także banki, które trzymają rządowe obligacje i niechętnie sięgają po innego rodzaju papiery. Bank Japonii mógłby zapewnić odpowiednie finansowanie aktywów, które do tej pory uznawane byłyby za inwestycje trudne, bądź obarczone ryzykiem wyższym od wspominanych obligacji. Dzięki takiej pobudce dla dużych inwestorów można by uwolnić kolejne partie kapitału w sposób bardziej kreatywny niż tylko przy pomocy kolejnej transzy dodrukowanego jena.

Co dalej?

Piotr Kuczyński dodaje, że Japończycy zastanawiają się także nad pójściem drogą europejską, czyli wprowadzeniem ujemnej stopy depozytowej. Być może, że takie rozpaczliwe działania pomogą, ale zawsze pozostanie pytanie, na które nie ma odpowiedzi: co się stanie z gospodarką, kiedy działania pomocowe się skończą? Bo przecież skończyć się kiedyś muszą, a Japonia obecnie i tak jest już polem testowym, na którym sprawdza się rozmaite sposoby wychodzenia z zapaści/recesji/deflacji i stagnacji w jednym. Organizmem wciąż żywym, pomimo wielu działań, które czasem są bardzo kontrowersyjne.

Gdy dotychczasowe metody nie działają tak dobrze, jak zakładano, trzeba sięgać po rozwiązania niestandardowe. Piotr Kuczyński, główny analityk domu inwestycyjnego Xelion, wyjaśnia: - Japoński premier Shinzo Abe już przed wygranymi jesienią 2012 roku wyborami zapowiadał, że razem z Bankiem Japonii (pod wodzą nowego szefa Haruhiko Kurody), będzie prowadził „politykę trzech strzał". Były to: agresywna polityka monetarna („druk" jena), pakiet stymulacyjny gospodarkę w wysokości około 85 mld USD oraz reformy strukturalne (wzmocnienie prywatnych inwestycji, deregulacja gospodarki).

Pozostało jeszcze 89% artykułu
Finanse
Listy zastawne: klucz do tańszych kredytów mieszkaniowych?
Finanse
Otwarcie na dialog, czekanie na konkretne działania
Finanse
Putin gotowy na utratę zamrożonych aktywów. Już nie chce kupować boeingów
Finanse
Donald Trump wybiera nowego szefa Fed. Kandydat musi spełniać podstawowy warunek
Finanse
Holistyczne spojrzenie na inwestora