Na temat kinowych adaptacji Szekspira w reżyserii Branagha zdania są podzielone. Dla zwolenników tradycji jest mistrzem. Ci, którzy wolą sztukę odartą z patyny, męczyli się na pompatycznym „Henryku V" i „Otellu". Najnowszy film jest rewelacyjnie wyważony, ironicznie zabawny, szczery do bólu.
Dwie religie
Branagh portretuje autora „Hamleta" w 1613 r. po pożarze teatru The Globe, w którym miał udziały, gdy wraca z Londynu do rodzinnego Stratfordu zestarzeć się i umrzeć. Branagh, reżyserując i grając po mistrzowsku główną rolę, korzysta ze świetnego scenariusza Bena Eltona. Jego oryginalny tytuł „Wszystko jest prawdą", zaczerpnięty z „Henryka VIII", komentuje fakt prawdziwych i niedorzecznych opowieści na temat najwybitniejszego dramatopisarza ery nowożytnej.
Jego historia pozostaje tajemnicą, jakby był mieszkańcem zaginionej Atlantydy, ponieważ rozwodowe problemy Henryka VIII z Watykanem sprawiły, że Anglicy w ciągu jednego dnia zaczęli żyć w nowym okrutnym państwie poddanym władzy anglikańskich fanatyków. Robienie jakichkolwiek zapisków było formą pisania na siebie donosu, bo nigdy nie było wiadomo, czy nie wpadną w ręce ówczesnej obyczajowo-politycznej policji. Wiele o tamtym czasie mówi fakt, że starsza siostra Williama została ochrzczona przez księdza katolickiego, jego chrzcił już anglikański pastor, który hostię nazywał „pajacem w pudełku".
Religijny problem nabrzmiał w obliczu śmierci ojca pisarza, który – o czym świadczy testament odnaleziony w dachu rodzinnego domostwa – do końca praktykował katolicyzm i zależało mu na tradycyjnym pochówku. Będąc szambelanem w Stratfordzie, musiał nadzorować rozebranie katolickiej kaplicy w ratuszu i zamalowanie fresku „Sąd Ostateczny". Jednocześnie zatrudnił trzech miejskich nauczycieli biorących udział w jezuickiej konspiracji. Można sobie wyobrazić strach, jaki padł na całą rodzinę, gdy przywódca spisku został w Londynie powieszony, wykastrowany, a na koniec wyrwano mu wnętrzności, odcięto głowę i poćwiartowano. Krwawy „Tytus Andronikus" nie był dla Szekspira teatralną fikcją z okresu Rzymu.
Dwóch zięciów
Odwaga Szekspira polegała na tym, że w okresie, gdy anglikanie zakazywali obcowania ze zmarłymi, modlitwy i mszy za zbawienie ich dusz, pokazał w „Hamlecie" rozmowę z duchem ojca. Trudno dziś znaleźć ekwiwalent takiego przekroczenia. Komponując zaś scenę ze zjawą starego Hamleta domagającego się zemsty – ryzykował wojnę z cenzurą. Pisząc słynną frazę „Dania jest więzieniem", myślał o Anglii i o sobie oraz wcześnie zmarłym synu Hamnecie.