– Oscarowa nominacja dla „Piotrusia i wilka” jest ukoronowaniem 60-letniej historii Se-ma-fora – mówi Zbigniew Żmudzki, polski producent obrazu. – W tym roku mija ćwierć wieku, gdy Zbigniew Rybczyński otrzymał Oscara za wyprodukowane w naszym studiu „Tango”. Teraz następna statuetka jest na wyciągnięcie ręki.
Krótkometrażowy film jest koprodukcją polsko-brytyjską. Od premiery w 2006 r. „Piotruś i wilk” kolekcjonuje nagrody. Wygrał m.in. prestiżowy festiwal Annecy. Se-ma-for został wybrany na współproducenta przez firmę BreakThru Films z Londynu.
Kolejny polski akcent ma związek z inną nominowaną animacją: kanadyjską „Madame Tutli-Putli” – jej współreżyserem jest Maciej Szczerbowski. O Oscara walczyć będą także: kanadyjski „I Met the Walrus”, francuski „Meme Les Pigeons Vont au Paradis” i rosyjski „My Love”.
„Piotruś i wilk” – bajka muzyczna Sergiusza Prokofiewa o chłopcu, który stacza walkę z wilkiem – była filmowana wielokrotnie. Jednak Brytyjczycy postanowili opowiedzieć ją na nowo. Chcieli, by była to klasyczna opowieść o przemianie wewnętrznej bohatera, a cyfrowe efekty postanowili połączyć z animacją lalkową.
Na reżysera wybrali Suzie Templeton, młodą animatorkę angielską (nagroda BAFTA za animację „Dog”). I rozpoczęli poszukiwanie studia, w którym można byłoby wykonać dekoracje, lalki, zdjęcia i obróbkę cyfrową. – W 2004 roku Agenda Cartoon z Brukseli rozesłała po Europie pytanie o wytwórnię, która mogłaby zostać głównym koproducentem „Piotrusia i wilka” – tłumaczy Zbigniew Żmudzki. – Wysłałem do Anglii ofertę i płytę z niedokończoną wersją „Ichtys” Marka Skrobeckiego, żeby pokazać nasze możliwości.