Komiks nie tylko o Iranie

Wchodzące w piątek na polskie ekrany "Persepolis" stało się filmową sensacją minionego roku. Jego autorka opowiada "Rz" o swoich irańskich korzeniach, o niechęci do polityki i o wielkiej roli sztuki, która może łamać bariery i zbliżać do siebie ludzi.

Aktualizacja: 24.01.2008 14:10 Publikacja: 23.01.2008 17:59

Komiks nie tylko o Iranie

Foto: Gutek Film

Podczas ostatniego festiwalu w Cannes zdecydowanie odcinała się pani od polityki, powtarzając, że "Persepolis" jest obrazem obyczajowym.

Marjane Satrapi:

– Nie jestem politykiem, socjologiem ani historykiem. Jestem kobietą, która urodziła się w określonym miejscu i czasie. A kiedy w Iranie wybuchła rewolucja islamska, byłam dzieckiem. I właśnie z punktu widzenia dziecka opowiadam o życiu, o mojej rodzinie, moim kraju. Czy to jest polityka?

Jednak pokazowi filmu towarzyszyły protesty irańskiego Ministerstwa Kultury, które uznało, że szkaluje pani władze irańskie.

Chcę być ponad to. Wierzę tylko w demokrację. I w wolność słowa. Chcę mówić głośno, co myślę, mieć prawo, by opowiadać swoje historie. "Persepolis" jest bardzo osobistą wypowiedzią. Wszystko to przeżyłam. Programowo odrzucam myśl, że mogę mieszać się do polityki. Polityka rodzi podziały: na Zachód, Wschód, chrześcijan, muzułmanów. Ja opowiadam po prostu o ludziach i ich życiu. Musimy zrozumieć, że za telewizyjnymi wiadomościami o atakach terrorystycznych, wojnach, interwencjach zbrojnych kryją się jednostki. Że jak gdzieś wybucha bomba, to nie ginie masa, tylko kilkadziesiąt osób. A każda z nich ma swoje sprawy, marzenia i bliskich, których osieroca. Robiąc "Persepolis", próbowałam pokazać światu, że wschód, który dzisiaj kojarzy się Amerykaninowi czy Hiszpanowi głównie ze strachem i terroryzmem, w większości zamieszkują normalni ludzie. Byłabym szczęśliwa, gdyby po obejrzeniu mojego filmu widzowie pomyśleli: "Jacy oni podobni do mnie, do mojej matki, babki..."

Czy mieszkając od lat na Zachodzie, spotykała się pani z niechęcią tylko dlatego, że jest pani z pochodzenia Azjatką?

Oczywiście, i nie tylko teraz. Pamiętam, gdy w 1978 roku podróżowaliśmy z rodzicami po Europie, traktowano nas naprawdę po królewsku. Irańczycy uchodzili wówczas za ludzi kulturalnych, wykształconych i zamożnych. Dwa lata później pojechaliśmy do Włoch i nawet kelnerzy obsługujący nas w restauracjach okazywali nam pogardę. A przecież myśmy się nie zmienili. Zmienił się rząd irański. Potem, kiedy rodzice wysłali mnie do szkoły do Europy, też czułam się w pewien sposób gorsza. Moi koledzy na pytanie "skąd jesteś?" odpowiadali "z Francji", "z Austrii", ja mówiłam: "Z Iranu, ale..." Ciągle się tłumaczyłam.

To dlatego postanowiła pani napisać komiks?

Już jako dojrzała dziewczyna, oglądając w telewizji wiadomości z Iranu, powtarzałam przyjaciołom: "To nieprawda, wcale tak nie jest..." Opowiadałam im o moim własnym irańskim świecie. Wolnym od fundamentalizmu i nienawiści. Wreszcie ktoś z nich powiedział: "Napisz o tym".

Mogła wtedy powstać pasjonująca wspomnieniowa powieść. Dlaczego zdecydowała się pani na formę komiksu?

A dlaczego nie? Szukałam języka najbardziej uniwersalnego, zrozumiałego dla wszystkich. Wybrałam komiks, także dlatego, że zachwyciłam się pracami Arta Spiegelmana.

Czy przenosząc potem "Persepolis" na ekran, nie miała pani ochoty na nakręcenie filmu aktorskiego?

Absolutnie nie. Dostałam nawet takie oferty, i to szalenie atrakcyjne. W Stanach zaproponowano mi zrobienie na kanwie "Persepolis" soap opery telewizyjnej w stylu "Beverly Hills 90210". Zgłosił się też do mnie bardzo znany producent z Hollywood, który chciał nakręcić film z Jennifer Lopez i Bradem Pittem w rolach moich rodziców. Ale ja wiedziałam, że muszę trzymać się rysunku, zwłaszcza że spotkałam Vincenta Paronnaud, który chciał ze mną nad tym projektem pracować. Film aktorski byłby tylko kolejną ekranową opowieścią o Trzecim Świecie. Pewnie bardzo banalną. Rysunek, zwłaszcza czarno-biały, dodaje mojej historii uniwersalizmu, pozwala widzowi myśleć abstrakcyjnie, popuścić wodze wyobraźni. Dzięki temu z postaciami z "Persepolis" może zidentyfikować się Francuz, Brazylijczyk czy Chińczyk. A dla mnie to powrót do rodzinnego Iranu, którego granice są dla mnie zamknięte.

Tęskni pani za ojczyzną?

Bardzo. Czasem, kiedy zamykam oczy, mam pod powiekami obraz rodzinnego Teheranu i ogromne połacie pokrytych śniegiem gór. Wtedy odczuwam niemal fizyczny ból. Ale też nie mogę narzekać. Świetnie czuję się we Francji, kocham Paryż, piękny, otwarty i tolerancyjny. Mogę tu głośno krzyczeć w imieniu tych wszystkich, którym odebrano prawo głosu.

Urodzona w Iranie w 1969 r.

Jako 14-latka została wysłana przez rodziców do szkoły do Austrii. Po maturze wróciła do Teheranu na studia. Obecnie mieszka w Paryżu, gdzie pracuje głównie jako ilustratorka książek dla dzieci. Sławę przyniósł jej napisany w 2000 roku komiks "Persepolis". Film, który nakręciła we współpracy z Vincentem Paronnaudem, jest jej debiutem reżyserskim. Dostał nagrodę jury w Cannes oraz nominacje do Złotego Globu i Oscara.

Komiks "Persepolis" ukazał się w Polsce wiosną 2006 r. Teraz wyd. POST opublikowało drugi, podwójny tom "Persepolis 2 – Historia powrotu". Kilkunastoletnia bohaterka mierzy się z obcą rzeczywistością Wiednia. Zachowuje niezależność, nie integruje się, lecz płaci za to samotnością i odrzuceniem.

Podczas ostatniego festiwalu w Cannes zdecydowanie odcinała się pani od polityki, powtarzając, że "Persepolis" jest obrazem obyczajowym.

Marjane Satrapi:

Pozostało 98% artykułu
Film
Kryzys w polskiej kinematografii. Filmowcy spotkają się z ministrą kultury
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Film
Najbardziej oczekiwany serial „Sto lat samotności” doczekał się premiery
Film
„Emilia Perez” z największą liczbą nominacji do Złotego Globu
Film
Europejskie Nagrody Filmowe: „Emilia Perez” bierze wszystko
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Film
Harry Potter: The Exhibition – wystawa dla miłośników kultowej serii filmów