Martin Scorsese rzuca światło na kulisy koncertu gwiazd rocka

Od piątku w kinach. – Muzyka jest dla mnie równie ważna jak kino – przyznaje Martin Scorsese. "The Rolling Stones w blasku świateł" to już czwarty film, w którym próbuje opowiedzieć o swej fascynacji popularnymi wykonawcami. Nasi recenzenci oceniają jego dzieło

Publikacja: 13.05.2008 22:37

Martin Scorsese rzuca światło na kulisy koncertu gwiazd rocka

Foto: materiały prasowe

Barbara Hollender

Muzyka nie jest moim żywiołem. Nie jeżdżę do Londynu i Berlina, żeby posłuchać koncertu The Rolling Stones. A jednak film Martina Scorsese mnie zahipnotyzował.

Przyznaję, na początku czułam się lekko zawiedziona. Liczyłam na dokument o legendzie, jaką stali się Stonesi, może nawet na jakąś refleksję na temat masowej kultury. A tu nic z tego. Niemal czysta rejestracja koncertu, który odbył się w 2006 roku w Beacon Theatre w Nowym Jorku. Jednak w miarę upływu czasu ta formuła zaczęła mnie wciągać.

Scorsese zrobił film o muzyce. Porywającej, wszechogarniającej. Mick Jagger biega po scenie, tańczy, śpiewa, cały jest muzyką i rytmem. Czasem tylko zwalnia tempo, gdy wykonuje piosenkę wspomnienie "Far Away Eyes" albo napisaną dla Marianne Faithfull "Tears Go By...". Jego koledzy z zespołu przeżywają występ równie głęboko. Zachowują się tak, jakby zapomnieli o całym świecie i wpadli w trans. Po skroniach małomównego, dziwnie uśmiechniętego perkusisty Charliego Wattsa toczą się kropelki potu. Pot ścieka z czoła Jaggera. Ale to nieważne. Bo ci czterej starzy faceci z pomarszczonymi twarzami, na których odbiło się życie na maksa, alkohol i narkotyki, na scenie znów stają się młodzi.

W niewielkich wstawkach archiwalnych widzimy, jak 20-letni Jagger mówi: "Przetrwamy może rok...". Potem, już jako sławny i bogaty gwiazdor, na pytanie dziennikarza: "Czy umiesz wyobrazić sobie siebie w wieku 60 lat na scenie?", odpowiada: "Z łatwością". Nie mam wątpliwości, że mówi prawdę. "Nie myślę w czasie koncertu. Czuję" – uśmiecha się Keith Richards. Wierzę im. Bo na scenie ciągle mają po 20 lat i głowy pełne zwariowanych marzeń. Muzyka i wielka pasja pomogły im pokonać czas. A Scorsese potrafi to pokazać.

"The Rolling Stones w blasku świateł" to absolutnie genialny zapis koncertu. Fenomenalne zdjęcia zrobili najlepsi operatorzy świata, m.in. Ellen Kuras, Robert Elswit, John Toll, Stuart Dryburgh, Andrew Lesnie. Ich kamery podchodzą blisko, wirują razem z wykonawcami, szaleją. Pasjonujące widowisko, którego bohaterami są muzyka i młodość. Może porwać każdego.

Jacek Cieślak

Kocham Stonesów za ich piosenki i żywotność, ale wyczerpują mój kredyt sympatii, gdy wyciskają nasze portfele jak cytrynę. Przy okazji filmu "W blasku świateł" pozwalam sobie powiedzieć: nie pozwalam, mości panowie!

Rolę pierwszego naiwniaka gra reżyser Martin Scorsese. Bardzo mi przykro, że nie robi już takich filmów jak "Taksówkarz", tylko chałturzy w Hollywood. Szukając wrażeń artystycznych w roli dokumentalisty, dał się sprytnemu Mickowi nabić w butelkę. Chciał nakręcić przygotowania do koncertu Stonesów w konwencji thrillera, w którym tajemnicze gwiazdy do końca trzymają nas w napięciu, nie ujawniając, co takiego planują. Tymczasem wiadomo, że Jagger zawsze ma wszystko zapięte na ostatni guzik. Tylko Scorsese nie wiedział. Wściekał się, rwał włosy z głowy, krzyczał, ale zamiast dramatu dostajemy włoską operę reżysera, który na stare lata został kiepskim aktorem.

Film jest kompromitujący również dla Jaggera. Pokazuje go jako snoba i niewolnika politycznych salonów. Koncert został bowiem przygotowany przez fundację znanego saksofonisty Billy'ego Clintona. Ależ to drętwus! Pojawił się na próbie ze Stonesami w garniturze i pod krawatem. Ze znudzoną miną bredził, że wszyscy kumple dręczą go o bilety dla dzieciaków. Pikanterii dodaje fakt, że przyszedł z teściową. I naszym Aleksandrem Kwaśniewskim! Poczucie dumy odbiera mi niestety fakt, że po raz pierwszy widziałem przestraszoną minę naszego eksprezydenta.

Stonesi grali w Nowym Jorku dla amerykańskich VIP-ów, którzy uwielbiają country, co sprawia, że połowa występu jest niezbyt atrakcyjna dla Europejczyków preferujących rock. Jagger zorientował się chyba, bo przygotowując płytę, zmienił repertuar.

Koncert z prawdziwego zdarzenia zaczyna się, gdy Stonesów wspomaga na scenie Buddy Guy. Naturalnością zachowania zabija skaczące po scenie pchełki z rockandrollowego cyrku. Zamiast się wdzięczyć – gra. I co z tego, gdy Stonesi – by trafić ze swoim nowym produktem do wszystkich konsumentów – niszczą efekt, zapraszając na scenę taką Barbie jak Christina Aguilera. Nawet Jack White zaśpiewał kiepsko. Chyba chciał się dostroić do konwencji wieczoru.

– Muzyka jest dla mnie równie ważna jak kino – przyznaje Martin Scorsese. I to niewątpliwie prawda. Już w 1978 roku zrealizował dokument „The Last Waltz” – zapis koncertu The Band. Potem były m.in.: interesujący portret Boba Dylana „No Direction Home” i opowieść o o bluesie „Feel Like Going Home”. Martin Scorsese jest też patronem serii „The blues. Muzyczna Odyseja”, która została wydana w Polsce na DVD przez Solopan. Pod okiem twórcy „Taksówkarza” i „Wściekłego byka” powstały dokumenty Wima Wendersa, Mike’a Figgisa, Clinta Eastwooda, Richarda Pearce ’a i Roberta Kennera, Charlesa Burnetta, Marca Levina. W kolejnych filmach przewijają się sławy bluesa – od Roberta Johnsona, przez B.B. Kinga, aż po muzyków współczesnych.

Zaś sam Scorsese szykuje następne filmy o gwiazdach estrady. Na 65 rocznicę urodzin Boba Marleya ma powstać opowieść o tym legendarnym królu reggae. Projekt cieszy się poparciem rodziny Marleya, a jednym z jego koproducentów jest syn muzyka – Ziggy Marley.

W kręgu zainteresowań reżysera znalazł się również George Harrison. Ostatnio Scorsese ujawnił, że przebija się już przez domowe archiwum byłego Beatlesa. Najciekawszy jednak wydaje projekt fabularnego filmu o kulisach showbusinessu, do którego scenariusz Scorsese pisze razem z Mickiem Jaggerem. bh

Barbara Hollender

Muzyka nie jest moim żywiołem. Nie jeżdżę do Londynu i Berlina, żeby posłuchać koncertu The Rolling Stones. A jednak film Martina Scorsese mnie zahipnotyzował.

Pozostało 97% artykułu
Film
Kryzys w polskiej kinematografii. Filmowcy spotkają się z ministrą kultury
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Film
Najbardziej oczekiwany serial „Sto lat samotności” doczekał się premiery
Film
„Emilia Perez” z największą liczbą nominacji do Złotego Globu
Film
Europejskie Nagrody Filmowe: „Emilia Perez” bierze wszystko
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Film
Harry Potter: The Exhibition – wystawa dla miłośników kultowej serii filmów