Sztuka to wizja przyszłości

Polski filmowiec o rozwoju nowych technologii, cywilizacji i obowiązkach artysty

Publikacja: 08.07.2008 19:07

Zbigniew Rybczyński

Zbigniew Rybczyński

Foto: Fotorzepa, Bartosz Siedlik

Po przyjeździe ze Stanów pracuje pan w Krakowie nad nowym filmem. Czy to dokument?

Zbigniew Rybczyński:

Tak, dwugodzinny, choć można go też nazwać kolażem lub wydarzeniem dźwiękowoobrazowym. Nie mam jeszcze tytułu. Będzie to film o historii Żydów.

Gatunek i tematyka zaskakujące w pana twórczości.

Szukając tematu, uświadomiłem sobie, że pochodzę z kraju, gdzie kiedyś istniała bogata kultura żydowska, a zostały po niej nikłe ślady. Z kolei w Stanach spotykam wielu Żydów powołujących się na polskie korzenie. A przy tym opinie Żydów o Polakach i Polaków o Żydach bywają tak rozbieżne... Temat prowadzi też do Izraela, którego założycielami byli polscy Żydzi. W końcu doszedłem do wniosku, że nie poprzestanę na Polsce, a pokażę historię Żydów od początku do współczesności. Zaprosiłem do współpracy Eli Barbura, pisarza i korespondenta w TelAwiwie. Dużo rozmawiamy, ale nie piszemy scenariusza, bo jak zawsze film robię metodą improwizacji. Będzie gotowy za rok.

Ten projekt oraz "Wiersz na Manhattanie", film z 2006 r., w którym Urszula Dudziak recytowała wiersz Adama Zagajewskiego, poświęcony tragedii 11 września, wyznaczają nowy etap pana poszukiwań?

O tyle nowy, że są w nich ludzie mówiący do kamery, ale korzystam też z wypracowanego dotąd warsztatu.

10 lipca będzie pan gościem I międzynarodowego festiwalu animacji w Poznaniu.

Ciągle jestem zaliczany do kręgu animacji, choć niewiele mam z nią wspólnego.

A pan jak nazywa swoje poszukiwania?

Są to wszystko eksperymenty filmowe. I to, co robiłem w Polsce do czasu "Tanga", i w Stanach po 1983 r.: muzyczne wideoklipy i filmy, takie jak "Schody", "Czwarty wymiar" "Kafka" czy "Orkiestra", która w całości zostanie pokazana w Poznaniu.

Komercjalizacja Zachodu nie wyjaławia artystycznie?

Patrzę na to inaczej. Sztuka jest piękną wizją przyszłości i można tworzyć ją wszędzie. Dziś rzadko znajduję ją w galeriach, częściej w reklamie, w której np. Ryszard Horowitz robi wspaniałe rzeczy. Gombrowicz pisał o artyście europejskim, że leży plackiem przed bóstwem sztuki. W Ameryce mówią mu: rusz się i pokaż, co potrafisz.

Wszystkie wielkie filmy amerykańskie – od Disneya i Chaplina do produkcji Lucasa – na początku powstawały jako nowe, eksperymentalne zjawiska. Gdy odniosły sukces, okrzyknięto je komercją. Myślę, że we współczesnym świecie potężnej dystrybucji – od Internetu przez DVD do dziesiątków kanałów telewizyjnych – zainteresowanie czymś odmiennym jest ogromne. Tylko mało jest realizatorów gotowych podjąć ryzyko.

Myślę, że za dziesięć lat w kinie całkowicie zwycięży obraz generowany przez komputer

Dwa lata intensywnej pracy poświęcił pan wideoklipom w High Definition. Pierwszym z kilkudziesięciu było "Imagine" Lennona...

Producent chciał wypróbować nową japońską technologię, a Yoko Ono sama mi zaproponowała zrobienie klipu tej piosenki. Znaliśmy się już wcześniej z realizacji jej utworu "Hell in Paradise". Lubiliśmy się i rozumieli. Sean, syn jej i Lennona, był w podobnym wieku jak mój Paweł, i ona nawet chciała, żeby razem się wychowywali. Ale to akurat nie wyszło, bo Seanowi wszędzie towarzyszyła ochrona.

Dlaczego tak szybko pan zrezygnował z teledysków?

Na początku fascynowały mnie jako krótka forma filmowa łącząca obraz z muzyką w nowej wtedy technologii video. A MTV, które te klipy puszczało, było otwarte na ciekawą muzykę i eksperymenty. Ale to się wkrótce skończyło i zaczął się czas postaci całkowicie wykreowanych przez specjalistów, jak Madonna. To już mnie nie interesowało.

Trzeba się rozwijać, więc eksperymentowałem dalej, przekraczając w filmach technologiczne granice.

Wierzy pan, że przyszłość sztuki wiąże się z nieustannym rozwojem technologii?

Oczywiście, historia i cała przyszłość cywilizacji zależy od rozwoju technologii.

Artysta musi w tym uczestniczyć?

Ma taki sam obowiązek jak naukowcy prowadzący badania i budujący lepszy świat, np. poprzez rozwój medycyny.

Ale technologia starzeje się jeszcze szybciej, niż rozwija. Czy to nie zagrożenie dla artysty nowych mediów?

To błąd, jeśli twórca trzyma się jednej zdobyczy i nie chce otwierać drzwi do przyszłości ani odkrywać miejsc, w których nikt jeszcze nie był. Odkąd pojawiła się kamera połączona z komputerem, nie wracam do taśmy 35 mm. Idę dalej. Robię filmy na żywo, bez montażu. Myślę, że za dziesięć lat w kinie całkowicie zwycięży obraz generowany przez komputer. Od początku przyjąłem, że muszę się nauczyć wszystkiego, co wiąże się z filmem. Chciałem tworzyć wspaniałe wizje, jak malarz, ale nie pędzlem, tylko przy użyciu współczesnych mediów.

To dlaczego po 1992 r. przez kilkanaście lat w ogóle nie robił pan filmów?

Wycofałem się, gdy moja pierwsza żona Wanda ciężko zachorowała. Moim ostatnim filmem eksperymentalnym był "Kafka". Doszedłem w nim do kresu możliwości i zrozumiałem, że wizje na miarę marzeń wymagają lepszych narzędzi. Nie przypuszczałem, że ich udoskonalenie zajmie mi aż 16 lat, ale problemy udało się rozwiązać. Skonstruowałem własne urządzenia optyczne, mechaniczne i oprogramowania komputerowe. Teraz tylko muszę zdecydować, gdzie utworzyć studio.

Coraz częściej myślę o powrocie do Polski albo podzieleniu życia między Ameryką i Polską. Los Angeles, gdzie mieszkam, choć jest pięknym miastem ogrodem, leży na końcu świata. Może wrócę do Nowego Jorku, bo stąd leci się bez przesiadek.

A jeśli osiądę w Polsce, to nie tylko przez sentyment. Odkrywam tu coraz więcej możliwości, m.in. w planach rozbudowy centrum medialnego przez łódzką filmówkę i wydziału mediów przy katowickiej ASP, stworzenia miasteczka multimedialnego przez Szkołę Biznesu w Nowym Sączu i medialnego ośrodka Grażyny Kulczyk w poznańskim Starym Browarze czy w tradycjach komputerowych Wrocławia.

Po przyjeździe ze Stanów pracuje pan w Krakowie nad nowym filmem. Czy to dokument?

Zbigniew Rybczyński:

Pozostało 98% artykułu
Czym jeździć
Technologia, której nie zobaczysz. Ale możesz ją poczuć
Tu i Teraz
Skoda Kodiaq - nowy wymiar przestrzeni
Film
„Andy Warhol. Amerykański sen”: Papież pop-artu z Mikovej
Film
Nie żyje Maria Oleksiewicz
Film
Rekomendacje filmowe: Kandydaci do Oscara z Polski i Norwegii oraz hit Watchoutu
Film
Europa walczy o Oscary. Z kim rywalizuje polski film?