„Mężczyzna w pociągu. Pół na jawie, pół we śnie, zagłębia się we wspomnienia, wraca do czasu dzieciństwa, gdy kształtowały się jego wrażliwość i sposób widzenia świata”.
Gdzieś na początku wyprawy jest Winnipeg – miasto legenda. I „największy, najdziwniejszy dom w okolicy” – ten, w którym Maddin się wychował. Na ekranie mały chłopiec w marynarskim ubranku. W tle salon piękności prowadzony przez ciotkę, w którym można było poczuć „zapach kobiecej próżności i determinacji”. Słychać głos z offu: „Nie mogę przestać myśleć o tym domu. Potem były inne domy, ale żaden nie był tak mój”.
Guy Maddin wciąga widza w swój świat, niemal hipnotyzuje. Portretuje miasto, ludzi, siebie. Miesza konwencje, urzeka kadrami jak z kina niemego, nie boi się klimatów melodramatycznych. Fragmenty miejskich kronik montuje z fantazjami pełnymi dziecięcych lęków i pasji. Zachwyca czarno-białymi zdjęciami, które czasem umiejętnie koloruje. Maluje całą paletę uczuć – od spokojnej nostalgii aż do buntu. A przy tym bawi, bo jego opowieść pełna jest uśmiechu i humoru.
Realizm przeplata się tu z wyobraźnią, chwilami trudno rozpoznać, gdzie przebiega granica między autentycznymi wydarzeniami a tym, co zapisało się w pamięci dziecka. Reżyser rozlicza się z własnym życiem. Rysuje konflikt z autorytatywną, bezduszną matką, pokazuje swoje ucieczki z zasypanego śniegiem miasta do innych światów. W rodzinnym Winnipeg i w dzieciństwie szuka odpowiedzi na pytanie, kim jest. Kino zastępuje mu wizytę u psychoanalityka. Bo obok miasta i samego Maddina trzecim bohaterem „Mojego Winnipeg” jest pamięć. Ta, która pomaga ocalić odchodzące światy, ta, która się zaciera i wreszcie ta, która żyje własnym życiem – ubarwia wspomnienia wytworami fantazji, dopisuje znaczenia, tworzy własne wersje wydarzeń.
Spotkanie z Maddinem polscy widzowie zawdzięczają Romanowi Gutkowi. W ubiegłym roku organizatorzy festiwalu Era Nowe Horyzonty pokazali „Moje Winnipeg”, a w tym przygotowali retrospektywę autora „Archangielska”, „Zmierzchu lodowych nimf”, „Najsmutniejszej muzyki świata” czy „Wycieczki do sierocińca”. Z tej okazji wyszła też książka Kuby Mikurdy i Michała Oleszczyka „Kino wykolejone”. Warto sięgnąć po tę pozycję, zapisującą obsesje Maddina, ale także jego miłość do kina.