Jak udało się zgromadzić 19 takich filmów, jak nagrodzone w Wenecji „Liban” i „Melancholia”, w Cannes – „Sekretne światło”, w Berlinie – „Co wiesz o Elly?” i „Nikt nie rozumie perskich kotów”?
Sam jestem pod wrażeniem skompletowania tak ciekawego programu. Konsekwentnie wybieramy obrazy spoza Europy, a w tym roku na najważniejszych festiwalach – poza Cannes – triumfowały produkcje z Azji i Ameryki Południowej. Po pięciu latach działalności zdobyliśmy kredyt zaufania i pozyskujemy na naszą imprezę najciekawsze tytuły, których nie uzyskał choćby Warszawski Festiwal Filmowy. Zdecydowaliśmy przygotować co roku mały zestaw, około 20 filmów, za to najwyższej jakości. Bez przypadkowych tytułów.
W ubiegłym roku miał retrospektywę Etiopczyk Haile Gerima, obejrzeliśmy też zestaw kina japońskiego. Dlaczego teraz specjalne miejsce zyskało nowe kino filipińskie?
Na obrazy Filipińczyka Lava Diaza poluję od lat. Udało się i ośmiogodzinną „Melancholię” pokażemy 28 listopada między 14 a 22. To kino dla dorosłych ludzi, momentami bardzo niegrzeczne, więc aby je zobaczyć, widzowie będą musieli wysłać najpierw e-mail do Manany. Sam Diaz przyjedzie do Warszawy. Pozostałe dwa filmy z tego bloku zrealizował Brillante Mendoza, który najpierw dostał za „Kinatay” nagrodę za reżyserię w Cannes, a cztery miesiące potem pokazał w Wenecji „Babcię”. Kino filipińskie odnosi teraz ogromne sukcesy.
Festiwal otwiera peruwiańskie „Gorzkie mleko” Claudii Llosy – berliński Złoty Niedźwiedź. Film wejdzie do kin 1 stycznia. Czy impreza pomoże go wylansować?