Wdowiec w podróży, czyli Robert De Niro marnuje talent

"Wszyscy mają się dobrze" jest przeciętnym remakiem filmu Giuseppa Tornatorego sprzed 20 lat.

Publikacja: 08.01.2010 00:28

"Wszyscy mają się dobrze"

"Wszyscy mają się dobrze"

Foto: Forum Film

W oryginale Marcelo Mastroianni grał wdowca próbującego scalić rodzinę. W nowej, hollywoodzkiej wersji – wyreżyserowanej przez Kirka Jonesa – legendę włoskiego i europejskiego kina zastąpił Robert De Niro.

Wcielił się we Franka, emerytowanego pracownika fabryki, który całe życie spędził przy taśmie produkcyjnej. Chciał zapewnić lepszy start czwórce dzieci, ale stracił z nimi głębszy kontakt. O niepowodzeniach i sukcesach zawsze wolały rozmawiać z matką. Teraz Frank próbuje odbudować relacje rodzinne, ale żadne z dorosłych już dzieci nie ma zamiaru odwiedzać osamotnionego ojca.

Dlatego Frank postanawia je zaskoczyć i złożyć niezapowiadaną wizytę: pracującej w prestiżowej agencji reklamowej Amy (Kate Beckinsale), gwieździe tanecznych show Rosie (Drew Barrymore), Robertowi (Sam Rockwell), który jest dyrygentem, i utalentowanemu malarsko Davidowi (Austin Lysy). Rusza zatem w podróż przez Stany. Ale nie spodziewa się, że życie pociech aż tak odbiega od wersji, jakie przekazywała mu żona.

Remake – podobnie jak film Tornatorego – jest opowieścią o rozczarowaniach i zawiedzionych nadziejach. Tyle że w nowej wersji gorycz równoważy sentymentalno-słodki nastrój bliski kinu familijnemu. To zmiana podyktowana względami marketingowymi. Amerykańską premierę zaplanowano tak, aby remake wpisał się w przedświąteczny klimat. Ostatecznie wszedł na ekrany miesiąc przed Bożym Narodzeniem. Widzów miała również przyciągnąć skomponowana na potrzeby filmu ciepła ballada Paula McCartneya "(I Want To) Come Home".

Te zabiegi nie wyszły fabule na dobre. Co z tego, że reżyser zręcznie balansuje między ckliwą opowiastką a cierpkim filmem obyczajowym, skoro lukruje finał. Śmierć najbliższych schodzi na drugi plan, traumy i kłamstwa zostają wybaczone. Wystarczy zasiąść przy świątecznym stole do odpowiednio wypieczonego indyka.

"Wszyscy mają się dobrze" to kolejny konwencjonalny film w dorobku Roberta De Niro. Laureat dwóch Oscarów od lat nie zagrał w produkcji na miarę swojego talentu. Mimo to rola Franka zostaje w pamięci.

To miły starszy pan. Sprawia wrażenie, jakby nie pasował do nowych czasów. Nie ma komórki, zdjęcia robi aparatem starego typu. A podczas obiadu u córki nie radzi sobie z jedzeniem chińszczyzny pałeczkami.

Jednak skupienie De Niro i jego władcze gesty sygnalizują, że pod tą powierzchownością kryje się obsesyjny perfekcjonista, który po śmierci żony płaci wysoką cenę za to, że był zbyt wymagający w przeszłości.

W oryginale Marcelo Mastroianni grał wdowca próbującego scalić rodzinę. W nowej, hollywoodzkiej wersji – wyreżyserowanej przez Kirka Jonesa – legendę włoskiego i europejskiego kina zastąpił Robert De Niro.

Wcielił się we Franka, emerytowanego pracownika fabryki, który całe życie spędził przy taśmie produkcyjnej. Chciał zapewnić lepszy start czwórce dzieci, ale stracił z nimi głębszy kontakt. O niepowodzeniach i sukcesach zawsze wolały rozmawiać z matką. Teraz Frank próbuje odbudować relacje rodzinne, ale żadne z dorosłych już dzieci nie ma zamiaru odwiedzać osamotnionego ojca.

Film
„28 lat później”. Powrót do pogrążonej w morderczej pandemii Wielkiej Brytanii
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Film
Rekomendacje filmowe: Wchodzenie w życie nigdy nie jest łatwe
Film
Kryzys w polskiej kinematografii. Filmowcy spotkają się z ministrą kultury
Film
Najbardziej oczekiwany serial „Sto lat samotności” doczekał się premiery
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Film
„Emilia Perez” z największą liczbą nominacji do Złotego Globu