Reklama

Poezja zmieszana z naiwną bajką

Japońskie "Pożegnania" są wzruszającym kinem o poszukiwaniu sensu życia w obcowaniu ze śmiercią

Publikacja: 22.01.2010 18:15

"Pożegnania"

"Pożegnania"

Foto: Materiały Promocyjne

W 2009 roku amerykańska Akademia Filmowa mogła nagrodzić Oscarami w kategorii filmów nieanglojęzycznych obrazy wybitne: francuską "Klasę" lub izraelski "Walc z Baszirem". Tymczasem wybór padł na "Pożegnania" Yojiro Takity, który zaczynał karierę od kręcenia miękkiego porno.

Opowieść o bezrobotnym wiolonczeliście Daigo Kobayashim (Masahiro Motoki), zajmującym się z braku lepszych perspektyw przygotowaniem zmarłych do kremacji, nie zachwyca formą. Bywa też nieznośnie sentymentalna i kiczowata, gdy Kobayashi muzykuje na tle landszaftów japońskiej prowincji. Na dodatek wcielający się w głównego bohatera Motoki gra nadekspresyjnie, jakby występował w cyrku. Jednak to wszystko nie ma w przypadku "Pożegnań" wielkiego znaczenia. Najważniejsze są bowiem sceny pogrzebowego ceremoniału. To

one wynoszą film ponad przeciętność.

W zgrzebnej izbie leży martwy mężczyzna. "Jaką wartość miało jego życie, skoro cały swój dorobek zmieścił w jednej walizce?" – zastanawia się Daigo. Paradoks "Pożegnań" polega na tym, że dopiero bliskie obcowanie ze śmiercią nadaje egzystencji sens. Rytuał przygotowywania zmarłych do pochówku jest w filmie nie tylko symbolicznym oczyszczeniem z bólu i cierpienia. Uwzniośla każde życie, nawet najbardziej marne i przegrane.

Widać to w niewymuszonym szacunku, który towarzyszy obmywaniu składanego do trumny ciała, ubieraniu go w odświętne szaty i wykonywaniu makijażu. Choć czynności są prozaiczne – jest w nich coś pięknego, co nadaje "Pożegnaniom" poetycki wymiar.

Reklama
Reklama

Takita zbudował swój film z kilku etapów, z których każdy ma przybliżać widza do akceptacji przemijania.

Zaczyna się od lęku i wstrętu przed śmiercią. Daigo zostaje wezwany do starej kobiety. Rozkładające się ciało, trupi fetor. Po tej wizycie obsesyjnie myje się w miejskiej łaźni. Drastyczność tych momentów równoważy groteskowy humor – m.in. w scenie, gdy bohater musi zagrać trupa w reklamie usług zakładu pogrzebowego. Daigo – skonfrontowany z tym, co ostateczne – uczy się czerpać radość z codzienności, odzyskuje wewnętrzny spokój.

Fabuła "Pożegnań" idzie w zupełnie innym kierunku niż np. "33 sceny z życia" Małgorzaty Szumowskiej. Tamten film pokazywał, że śmierć jest niszczącą siłą, która wszelkie uniwersalne prawdy zamienia w nic nieznaczące banały.

Tymczasem Takita oferuje proste pocieszenie. Podsuwa refleksje, jak poradzić sobie z traumatycznymi doświadczeniami. "Zawsze myślałem o śmierci jak o bramie, która prowadzi do czegoś nowego" – zwierza się strażnik w krematorium.

"Pożegnania" nie dorównują intelektualnie filmowi Szumowskiej. Na jego tle wydają się naiwną bajką. A bajki mają to do siebie, że oddziałują przede wszystkim na emocje. Pod tym względem film Takity sprawdza się świetnie. Chwyta za serce.

 

Reklama
Reklama
Film
Nie żyje reżyser Jerzy Sztwiertnia
Film
„To był tylko przypadek”: Co się dzieje, gdy do władzy wracają przestępcy
Patronat Rzeczpospolitej
Złota Palma z Cannes, Marcin Dorociński i „Papusza”. Weekend otwarcia 19. BNP Paribas Dwa Brzegi zapowiada się wyśmienicie
Film
Gwiazda seriali „Sex Education” i „Biały lotos” Aimee Lou Wood kręci film w Polsce
Film
12 filmów ze wsparciem Warszawy i Mazowsza. Jakie to produkcje?
Reklama
Reklama