Reklama

Bajka, która nie spodobała się w Hollywood

Na DVD ukazał się film „Gdzie mieszkają dzikie stwory”. To wspaniała wizualnie baśń, którą powinni obejrzeć dorośli

Publikacja: 26.04.2010 11:34

„Gdzie mieszkają dzikie stwory”

„Gdzie mieszkają dzikie stwory”

Foto: Warner Bros

Gdy Spike Jonze (m.in. „Być jak John Malkovich” i „Adaptacja”) przystępował do adaptacji klasycznej bajki Maurice'a Sendaka o skorym do fantazjowania dziewięciolatku, musiał stoczyć długą walkę z producentami. Oni liczyli, że nakręci kino przygodowe dla całej rodziny. Tymczasem on chciał przedstawić opowiadanie Sendaka w konwencji surrealistycznego komediodramatu.

[srodtytul] Bohaterowie jak u Allena [/srodtytul]

Prace nad filmem rozpoczął pięć lat temu w Universalu. Po kłótni z wytwórnią przeszedł do Warnera. Tutaj też doszło do awantury. Po pokazach testowych w 2007 roku szefowie studia zmusili go do zmiany wielu scen i wydłużenia fabuły o 10 minut. Jednak mimo kłopotów Jonze obronił swoją koncepcję. Ostatecznie „Gdzie mieszkają dzikie stwory” w Stanach miał premierę w zeszłym roku. U nas film wyszedł od razu na DVD.

Dziewięcioletni Maks szaleje po mieszkaniu w kostiumie wilka. Tarza się po dywanie razem z psem. Obrzuca śnieżkami kolegów starszej siostry. Dokazuje jak wielu innych chłopców w jego wieku. Tyle, że nie potrafi rozładować roznoszącej go energii, pozbyć się frustracji. W okolicy nie ma rówieśników, z którymi mógłby spędzać czas. Mama - po odejściu ojca - poświęca się przede wszystkim pracy i poszukiwaniu partnera. Tymczasem Max coraz bardziej traci nad sobą kontrolę. Na prośby, by zachowywał się spokojnie, reaguje wrzaskiem, agresją. Jest jak nie dające się ujarzmić zwierzątko. Po jednej z awantur ucieka w świat wyobraźni. Tak trafia do miejsca, gdzie mieszkają tytułowe stwory. Maks zostaje ich królem.

W hollywoodzkich baśniach fantasy („Harry Potter”, „Opowieści z Narnii”, „Eragon”) zwykle bywa tak, że wizyta w magicznej krainie, choć bywa niebezpieczna, przynosi dużo radości. Jednak futrzaste stwory z filmu Jonze'a nie umieją cieszyć się życiem. Zbyt łatwo ulegają destrukcyjnym popędom lub popadają w melancholię. Chwilami przypominają neurotycznych bohaterów z komedii Woody'ego Allena, którzy spotkali się na sesji terapeutycznej u psychoanalityka.

Reklama
Reklama

Kontrast między ich nietuzinkowymi charakterami a wyglądem tworzy surrealistyczny klimat opowieści. Podczas realizacji Jonze korzystał z komputerowych efektów specjalnych, ale nie ustąpił producentom naciskającym, by zrobił film w formie trójwymiarowej animacji. Stwory powstały w słynnym studiu Jima Hensona, twórcy muppetów. Są sterowanymi elektronicznie lalkami, wewnątrz których siedzą aktorzy (głosów użyczyli postaciom m.in. James Gandolfini, Forest Whitaker i Chris Cooper).

[srodtytul] Walka z instynktami [/srodtytul]

Początkowo rządy Maksa stanowią dla stworów wytchnienie od nieciekawej codzienności. Chłopiec wymyśla szalone gry. Dzięki niemu wszyscy czują się potrzebni. Zapominają o troskach. Ale iluzja szczęścia trwa tylko chwilę. Ostatecznie rola władcy przerasta Maksa. Dziewięciolatek ma dobre chęci, jednak wywołuje chaos. Zawodzi pokładane nadzieje.

Piękny plastycznie, ale gorzki film Jonze'a nie jest kinem dla najmłodszych widzów. Ale dorośli powinni go koniecznie zobaczyć. Zwłaszcza w epoce, gdy popkultura wmawia ludziom, że dorastanie do odpowiedzialności jest zbędne. Najlepiej przez całe życie pozostać dzieckiem. Bawić się i szukać przygód.

Tymczasem „Gdzie mieszkają dzikie stwory” pokazuje, że dzieciństwo nie jest tylko czasem nieograniczonych możliwości i szalonej zabawy. Ale także nieustannego zmagania się z nieuświadomionymi instynktami. Maks nie potrafi jeszcze rozpoznać kierujących nim emocji. Dlatego z trudem dogaduje się z mamą i źle rządzi wymyślonym królestwem.

Taka baśń nie mogła spodobać się hollywoodzkim producentom stawiającym głównie na familijną rozrywkę. Nie zrobiła też furory za oceanem, gdzie najważniejszą publiczność stanowią nastolatki, których sposób myślenia przeżarła kultura popularna.

Reklama
Reklama

Dla mnie to jeden z najbardziej niedocenionych filmów minionego roku. Warto poświęcić mu półtorej godziny wolnego czasu.

Gdy Spike Jonze (m.in. „Być jak John Malkovich” i „Adaptacja”) przystępował do adaptacji klasycznej bajki Maurice'a Sendaka o skorym do fantazjowania dziewięciolatku, musiał stoczyć długą walkę z producentami. Oni liczyli, że nakręci kino przygodowe dla całej rodziny. Tymczasem on chciał przedstawić opowiadanie Sendaka w konwencji surrealistycznego komediodramatu.

[srodtytul] Bohaterowie jak u Allena [/srodtytul]

Pozostało jeszcze 91% artykułu
Reklama
Patronat Rzeczpospolitej
Złota Palma z Cannes, Marcin Dorociński i „Papusza”. Weekend otwarcia 19. BNP Paribas Dwa Brzegi zapowiada się wyśmienicie
Film
Gwiazda seriali „Sex Education” i „Biały lotos” Aimee Lou Wood kręci film w Polsce
Film
12 filmów ze wsparciem Warszawy i Mazowsza. Jakie to produkcje?
Film
Wenecja 2025 zapowiada się jako festiwal pełen gwiazd
Film
Sandra Drzymalska jako Violetta Villas i Izabella Łęcka
Reklama
Reklama