O opresji kobiet we współczesnym świecie powstaje wiele filmów. O ich sytuacji w krajach muzułmańskich – już znacznie mniej. Na ogół kręcone są poza miejscami, w których rozgrywa się ich akcja, a pieniądze wykładają producenci z Europy. To przypadek „Kobiet bez mężczyzn” według powieści Shahrnush Parsipur.

Ekranizacji dokonała mieszkająca w USA Iranka Shirin Neshat. To rozgrywająca się latem 1953 r. w Teheranie historia czterech kobiet w różnym wieku. Był to czas politycznych zamieszek – obalenia przeciwstawiającego się ekspansji brytyjskiego kapitału premiera Mossadeka i przejęcia pełni władzy przez szacha Rezę Pahlawiego.

Iran był wówczas daleki od religijnego fundamentalizmu, kobiety mogły nosić dekolty i sukienki do kolan, aktywnie uczestniczyć w życiu towarzyskim. Ale gdy tylko próbowały same decydować o swoim życiu, męska władza brutalnie przywoływała je do porządku.

30-letnia Munis przeciwstawiła się bratu, który chciał ją na siłę wydać za mąż. Podkochującą się w jej żonatym bracie przyjaciółkę Faezeh brutalnie zgwałcono. Młodziutka prostytutka Zarin uciekła z domu publicznego. A czterdziestokilkuletnia Fakhri, żona wysokiego rangą oficera, wdała się w zakazany romans i opuściła męża. Wykluczone z obowiązującego porządku spotykają się w surrealistycznym ogrodzie, gdzieś pod miastem.

To cudowne miejsce bez mężczyzn (jego opiekun, tajemniczy ogrodnik, się nie liczy) pozwala im odnaleźć spokój. Niestety, pomieszanie realizmu magicznego z polityką i krytyką patriarchalnych stosunków społecznych nie do końca się sprawdziło. Zbyt razi chwilami nachalną poetyckością.