Szczególnie tragicznie zapisał się czwartek 17 grudnia w Gdyni. Do idących do pracy stoczniowców, wezwanych radiowym przemówieniem ówczesnego wicepremiera Kociołka, zaczęto strzelać. Tam i nieco później w okolicach gmachu Prezydium Rady Narodowej na ul. Świętojańskiej zabito 18 osób, a setki raniono. Do dziś nie rozstrzygnięto personalnej odpowiedzialności za masakrę przedstawicieli najwyższych władz.
W „Czarnym czwartku" Antoni Krauze połączył trzy wątki: paradokumentalny, wspomagany relacjami, zapis wydarzeń, losy prawdziwej stoczniowej rodziny Drywów oraz rekonstrukcję, na podstawie zachowanych protokołów, procesu podejmowania decyzji przez Biuro Polityczne KC PZPR. Twórca płynnie przechodzi od jednego do drugiego, choć wymuszona ograniczonym czasem projekcji powierzchowność zapewne nie wszystkich zadowoli. „Z kontrrewolucją się nie rozmawia, do kontrrewolucji się strzela" – mówi z ekranu Zenon Kliszko, druga po Gomułce persona w partii.
Brunon Drywa (34 lata) był najstarszą z osób, których nazwiska znajdują się na pomniku Poległych Stoczniowców. Nie był żadnym bohaterem czy opozycyjnym działaczem. Był „tylko" dobrym mężem i ojcem trojga dzieci. Niedawno dostał mieszkanie, planował zakup mebli, marzył o samochodzie, który pozwoliłby mu zostać taksówkarzem. Zginął od kul na peronie podmiejskiej kolejki. Jego żona Stefania przeżywa gehennę: najpierw szukając go w szpitalu, a potem podczas poniżającego, nocnego pogrzebu przy świetle esbeckich latarek.
W części rekonstrukcyjnej coraz bardziej nerwowo pracująca kamera Jacka Petryckiego pokazuje uliczne zamieszki wymykające się spod kontroli, chaos i nienawiść. Filmuje rozpacz tych, co zostali. Doskonałym zabiegiem, wzmagającym prawdziwość opowieści, było powierzenie ról małżeństwa Drywów, ich najbliższych i sąsiadów aktorom, których twarze nie są szerzej znane. Nie można tego powiedzieć o nazbyt pastiszowym Gomułce w interpretacji Pszoniaka.
...Janek Wiśniewski padł, Polska 2010, reż. Antoni Krauze, wyk. Marta Honzatko, Michał Kowalski, Wojciech Pszoniak