Czarny czwartek –przejmujący film o masakrze w Gdyni w 1970 r.

„Wydarzenia grudniowe" – tak w peerelowskiej nowomowie nazwano robotniczą rewoltę na Wybrzeżu w grudniu 1970 r. Tę spontaniczną reakcję na podwyżki cen żywności krwawo spacyfikowały milicja i wojsko

Publikacja: 25.02.2011 11:35

W „Czarnym czwartku” Antoni Krauze połączył trzy wątki: paradokumentalny, wspomagany autentycznymi r

W „Czarnym czwartku” Antoni Krauze połączył trzy wątki: paradokumentalny, wspomagany autentycznymi relacjami, zapis tamtych wydarzeń, losy prawdziwej stoczniowej rodziny Stefanii i Brunona Drywów oraz rekonstrukcję, na podstawie zachowanych protokołów, procesu podejmowania decyzji przez Biuro Polityczne KC PZPR

Foto: kino świat

Szczególnie tragicznie zapisał się czwartek 17 grudnia w Gdyni. Do idących do pracy stoczniowców, wezwanych radiowym przemówieniem ówczesnego wicepremiera Kociołka, zaczęto strzelać. Tam i nieco później w okolicach gmachu Prezydium Rady Narodowej na ul. Świętojańskiej zabito 18 osób, a setki raniono. Do dziś nie rozstrzygnięto personalnej odpowiedzialności za masakrę przedstawicieli najwyższych władz.

W „Czarnym czwartku" Antoni Krauze połączył trzy wątki: paradokumentalny, wspomagany relacjami, zapis wydarzeń, losy prawdziwej stoczniowej rodziny Drywów oraz rekonstrukcję, na podstawie zachowanych protokołów, procesu podejmowania decyzji przez Biuro Polityczne KC PZPR. Twórca płynnie przechodzi od jednego do drugiego, choć wymuszona ograniczonym czasem projekcji powierzchowność zapewne nie wszystkich zadowoli. „Z kontrrewolucją się nie rozmawia, do kontrrewolucji się strzela" – mówi z ekranu Zenon Kliszko, druga po Gomułce persona w partii.

Brunon Drywa (34 lata) był najstarszą z osób, których nazwiska znajdują się na pomniku Poległych Stoczniowców. Nie był żadnym bohaterem czy opozycyjnym działaczem. Był „tylko" dobrym mężem i ojcem trojga dzieci. Niedawno dostał mieszkanie, planował zakup mebli, marzył o samochodzie, który pozwoliłby mu zostać taksówkarzem. Zginął od kul na peronie podmiejskiej kolejki. Jego żona Stefania przeżywa gehennę: najpierw szukając go w szpitalu, a potem podczas poniżającego, nocnego pogrzebu przy świetle esbeckich latarek.

W części rekonstrukcyjnej coraz bardziej nerwowo pracująca kamera Jacka Petryckiego pokazuje uliczne zamieszki wymykające się spod kontroli, chaos i nienawiść. Filmuje rozpacz tych, co zostali. Doskonałym zabiegiem, wzmagającym prawdziwość opowieści, było powierzenie ról małżeństwa Drywów, ich najbliższych i sąsiadów aktorom, których twarze nie są szerzej znane. Nie można tego powiedzieć o nazbyt pastiszowym Gomułce w interpretacji Pszoniaka.

...Janek Wiśniewski padł, Polska 2010, reż. Antoni Krauze, wyk. Marta Honzatko, Michał Kowalski, Wojciech Pszoniak

 

Warto wiedzieć

Krwawe stłumienie robotniczej rewolty na Wybrzeżu w grudniu 1970 roku po raz pierwszy próbował przedstawić w kinie (w zakamuflowanej formie) Andrzej Wajda w filmie „Człowiek z marmuru" (1976).

Reżyser uznał, że naturalnym i niezwykle mocnym zwieńczeniem losów byłego przodownika pracy Mateusza Birkuta byłaby jego śmierć w obronie robotniczej sprawy od milicyjnych kul. Zdawał sobie jednocześnie sprawę, że nie ma to żadnych szans. Nakręcił więc wyrazistą scenę, będącą jasną aluzją do tamtych wydarzeń. Agnieszka (w tej roli Krystyna Janda) jedzie do Gdańska, gdzie po wyjściu z więzienia przeniósł się Birkut, a nie mogąc znaleźć go wśród żywych, szuka na cmentarzu jego miejsca pochówku. Ale grób nie istnieje. Dziennikarka zostawia więc kwiaty zatknięte w bramie. Jednak tę scenę także usunięto.

Andrzej Wajda wykorzystał ją w „Człowieku z żelaza" (1981), gdzie wątek grudniowy pojawił się znacząco, łącznie z finałową „Balladą o Janku Wiśniewskim" w ekspresyjnej interpretacji Jandy.

Filmem-hołdem złożonym uczestnikom i ofiarom dramatycznych wydarzeń w Szczecinie 18 grudnia 1970 roku była „Skarga" Jerzego Wójcika (1991). Bohaterami tego obrazu była fikcyjna rodzina stoczniowców, których szesnastoletni syn został śmiertelnie postrzelony.

Szczególnie tragicznie zapisał się czwartek 17 grudnia w Gdyni. Do idących do pracy stoczniowców, wezwanych radiowym przemówieniem ówczesnego wicepremiera Kociołka, zaczęto strzelać. Tam i nieco później w okolicach gmachu Prezydium Rady Narodowej na ul. Świętojańskiej zabito 18 osób, a setki raniono. Do dziś nie rozstrzygnięto personalnej odpowiedzialności za masakrę przedstawicieli najwyższych władz.

W „Czarnym czwartku" Antoni Krauze połączył trzy wątki: paradokumentalny, wspomagany relacjami, zapis wydarzeń, losy prawdziwej stoczniowej rodziny Drywów oraz rekonstrukcję, na podstawie zachowanych protokołów, procesu podejmowania decyzji przez Biuro Polityczne KC PZPR. Twórca płynnie przechodzi od jednego do drugiego, choć wymuszona ograniczonym czasem projekcji powierzchowność zapewne nie wszystkich zadowoli. „Z kontrrewolucją się nie rozmawia, do kontrrewolucji się strzela" – mówi z ekranu Zenon Kliszko, druga po Gomułce persona w partii.

Film
„28 lat później”. Powrót do pogrążonej w morderczej pandemii Wielkiej Brytanii
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Film
Rekomendacje filmowe: Wchodzenie w życie nigdy nie jest łatwe
Film
Kryzys w polskiej kinematografii. Filmowcy spotkają się z ministrą kultury
Film
Najbardziej oczekiwany serial „Sto lat samotności” doczekał się premiery
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Film
„Emilia Perez” z największą liczbą nominacji do Złotego Globu