Animacja brytyjska od lat ma znakomitą reputację. Dzieje się tak zapewne dzięki wykorzystaniu w niej specyficznie wyspiarskiego poczucia humoru i niezwykłej różnorodności stosowanych technik. Ale także – co niezwykle istotne – wsparciu płynącemu z instytucji promujących kulturę.
Rozkwit współczesnego filmu animowanego jest w Wielkiej Brytanii w dużej mierze zasługą kanałów telewizyjnych, które współfinansują eksperymentalne prace. Channel 4 wypromował m.in. Roberta Bradbrooka, zdobywcy wyróżnienia w Krakowie za „Home Road Movies", czy Chrisa Shepherda, którego film „Dad's Dead" został nagrodzony ponad 20 razy na różnych festiwalach. Oba obrazy obejrzymy podczas dzisiejszej, piątej już odsłony przeglądu. Dzięki BBC powstały takie realizacje jak „Wallace & Gromit" Nicka Parka czy „Flatworld" Daniela Greavesa, zdobywcy Oscara, autora prezentowanego dziś „Little Things".
Silnymi ośrodkami animacji są uczelnie artystyczne: Royal College of Art, National Film and Television School czy Kingston College. Kończą je również utalentowani obcokrajowcy, tacy jak Francuzka Gaelle Denis (zobaczymy jej „Fish Never Sleep").
Tym, co wyróżnia brytyjską animację, jest również wzajemne oddziaływanie na siebie prac komercyjnych – reklam, seriali, czołówek czy teledysków – i filmów artystycznych. Reklamy pozwalają artystom zdobyć doświadczenie, które wykorzystują później w pracach tworzonych na własny rachunek. Te z kolei często stają się inspiracją dla twórców komercyjnych. Tak np. seria „Creature Comforts" stworzona w studiu Aardman Animations, słynnego producenta plastelinek, stała się impulsem do realizacji serii reklamówek ze zwierzęcymi postaciami.
Zwierzęta są zresztą najwdzięczniejszymi bohaterami angielskich filmów animowanych. British Animation Awards – przyznawanym co dwa lata w 19 kategoriach, od prac dyplomowych studentów szkół filmowych przez reklamy, teledyski, filmy dla dzieci, po eksperymentalną sztukę wideo – towarzyszy wizerunek owieczki.