Czytaj też - Kiedy matka sama jest bezradna jak dziecko
Mike Leigh w „Happy-Go-Lucky, czyli co nas uszczęśliwia" powołał do życia postać Poppy, młodej niepoprawnej optymistki widzącej w życiu tylko jasne strony. Osoby sympatycznej, ale na dłuższą metę, za sprawą nieznośnej ekspansywności, nie do wytrzymania. Ki, czyli tytułowa bohaterka debiutanckiej fabuły reżysera dokumentalisty Leszka Dawida („Bar na Victorii") i scenarzysty Pawła Ferdka, mogłaby być jej siostrą.
Ki też idzie przez życie jak burza, bez zahamowań i głębszej refleksji. Ale obie bohaterki różni przede wszystkim to, że Polka jest matką dwuletniego synka. Miłość macierzyńska okazuje się wartością najwyższą, dającą jej siłę do zmagań z codziennością.
Ki – w świetnie psychologicznie umotywowanej kreacji Gąsiorowskiej – jest kobietą silną, choć wydaje się mało odpowiedzialna i nazbyt często kieruje się emocjami. Sama nigdy nie poznała ojca, więc nie dziwi jej postępowanie partnera, mężczyzny bez charakteru, dla którego dziecko jest tylko nieznośnym uprzykrzeniem życia. • Ki odchodzi z synkiem właściwie w nieznane, bo ma dosyć dziecinnych usprawiedliwień partnera i oglądania jego skwaszonej miny, gdy chce mu na parę godzin zostawić syna i spotkać się z koleżankami.