Film to sztuka pełna złudzeń i pocieszenia. Nic więc dziwnego, że Święta Bożego Narodzenia i sylwester nie od dziś są obiektem zainteresowania filmowców: nie każdy z nas może przecież liczyć na idealnie spędzone świąteczne dni. Końcówka roku jest zatem idealnym czasem dla lokowania filmów o scenariuszach pisanych przez osoby o zacięciu pedagogiczno-patetycznym. Filmom świątecznym wybacza się wszak nadmiar dydaktyzmu czy odwoływanie się do prostych wartości i tęsknot w imię leczenia smutków widza, takich jak samotność, brak wiary w bliźniego czy też w samego siebie.

Bożonarodzeniowe filmy to już tradycja długa i pełna arcydzieł (choć przy okazji również filmów, których oglądać się nie powinno!). Główne amerykańskie sieci telewizyjne do dziś emitują w pierwszy dzień świąt „To wspaniałe życie" (1946) Franka Capry z Jamesem Stewartem w roli głównej. Oba symbole uczciwej amerykańskości, Capra i Stewart, oraz ich arcydzieło nawet po blisko siedemdziesięciu latach ciągle przypominają widzowi o tym, jak ważne są miłość, rodzina i proste wartości. Rytualne oglądanie tego filmu pozostaje ceremoniałem niezmiennym również w epoce Obamy, Bernankego i Zuckerberga.

Czytaj więcej w Kulturze Liberalnej

Polecamy również wersję angielską Kultury Liberalnej