Dodajmy od razu, że określenie „singiel" do nich nie pasuje. Tym mianem zwykle określamy młode, dobrze sytuowane osoby z dużych miast, które nad stałe związki przedkładają karierę zawodową i niezależność. Jest więc to kwestia ich wyboru. Bohaterowie „Generacji singli" dokumentalistki Jany Počtovej ani nie są zamożni, ani wyjątkowo przewrażliwieni na punkcie własnej wolności. Są zwyczajni, wręcz przeciętni. Łączy ich jedno – nie potrafią znaleźć swojej drugiej połówki. Bycie „singlem" nie jest dla nich żadnym wyborem, raczej smutną koniecznością. Zwykle mają za sobą nieudane związki, po których zostało rozczarowanie i strach przed kolejną porażką. Żyją nadzieją, że spotkają wreszcie „tego jedynego" i „tę jedyną", ale niewiele robią, by ich marzenia się spełniły.

Wprawdzie randkują z innymi samotnymi, jednak robią to bez przekonania, jakby pogodzeni z myślą, że i tak się nie uda. – Gdybym chciał mieć nudną żonę, która by mi prała i gotowała, to znalazłbym taką bez problemu – mówi jeden z przepytywanych przez Počtovą singli. Kogo więc szuka? Nie wiadomo, on sam też nie wie. Skoro tylu Czechów i Czeszek żyje samotnie, to teoretycznie szanse na stworzenie udanego związku wydają się spore. Niestety, z tym ostatnim Czesi mają problem. Odsetek rozwodów w ich społeczeństwie jest bardzo duży, w 2008 roku wynosił aż 50%. Wydaje się to wręcz nieprawdopodobne, ale co drugie małżeństwo kończyło się rozwodem. Trudno więc wymagać od czeskich „singli" optymizmu, skoro wokół siebie widzą tyle dowodów na nietrwałość związków.