Prawie 70 lat po wojnie artyści dojrzewają do innego spojrzenia na tamten czas: uciekają od heroizmu, a opowiadając o dramatycznych losach ludzi, pokazują nie tylko siłę, ale i słabości ich charakteru.
Marcin Krzyształowicz przywiózł na festiwal w Gdyni fascynujący thriller wojenny. Jego finezyjnie zrealizowana „Obława" trzyma w napięciu od pierwszych do ostatnich minut. A przy tym interesująco wymyka się schematom gatunku.
Marcin Dorociński gra młodego kaprala z AK-owskiego oddziału partyzanckiego, który wykonuje wyroki śmierci na zdrajcach. Ale nic nie jest tu czarno-białe. Nawet donosiciel współpracujący z gestapo został naznaczony osobistą tragedią i ma swoją godność.
Krzyształowicz niestereotypowo dotyka też kwestii relacji polsko-żydowskich. Młoda Żydówka przygarnięta przez oddział może popełnić straszny czyn, ratując najbliższą jej osobę. Wojna, strach, codzienne obcowanie ze śmiercią niszczą, a herosów jest niewielu. Znakomity film – bolesny, z nowoczesnym spojrzeniem na historię.
Zrobiony w 1965 roku, podobnie nieoczywisty obraz o oddziale partyzanckim – „Na melinę" Stanisława Różewicza – cenzura zatrzymała na wiele lat. Dobrze, że organizatorzy przypomnieli tę etiudę w sekcji „Dzieła nieznane". Różewicz wyprzedzał czas, dzisiaj właśnie tak opowiada się o przeszłości.