Do tej pory Google, lider Doliny Krzemowej, dominował wśród wyszukiwarek internetowych. Wreszcie przyszedł czas na rynek chiński. Mottem firmy Google jest hasło „Don't Be Evil" ? „Nie czyń zła". Jego założyciele uważają, że informacja powinna być powszechnie dostępna. Nie jest to jednak już tak oczywiste dla władz chińskich obawiających się konfliktu politycznego i utraty władzy. Tamtejszy rząd uważał, że nie wszystkie informacje powinny być dostępne. Gdyby ktoś wrzucił do wyszukiwarki hasło „plac Tian'anmen", powinien zobaczyć kwiaty, a nie czołgi. Odpowiedzią na „Tybet" ma być chiński Tybet, a nie Tybet Dalajlamy. Informacje o Dalajlamie nie powinny być w ogóle dostępne. Na hasło Liu Xiaobo wprawdzie pokazują się informacje i nawet o pokojowej Nagrodzie Nobla, którą otrzymał, ale komentarze są negatywne. Chińskie władze chciały uniemożliwić wyszukiwanie pewnych wiadomości, cenzurować je. Na wiele ich stron nie da się wejść. Internauci twierdzą, że zapora co dzień blokuje coś innego. Początkowo Google godził się na te ograniczenia. Ale firma czuła się z tym bardzo niekomfortowo, a zwłaszcza Sergey Brin, współzałożyciel Google'a, którego rodzina uciekła z ZSRR, gdzie jako Żydzi czuli się dyskryminowani.
W styczniu 2010 roku Google uznał, że zagrożenie ze strony chińskich hakerów po cichu współpracujących z rządem jest poważne.
- To niezgodne z naszymi zasadami, naszym mottem „Nie czyń zła". Musimy głośno zaprotestować, może wtedy wpłyniemy jakoś na chiński rząd. Chińczycy sądzą, że mogą wywierać na nas nacisk: nie będzie Google'a w Chinach.
Głównym konkurentem Google'a w Chinach jest Baidu, największa chińska wyszukiwarka internetowa. Za kontakty z zagranicą odpowiada tu dyrektor Kaiser Kuo, dawny muzyk rockowy, wychowany w USA.
- Urodziłem się w Stanach, ale zostałem wychowany w chińskiej tradycji i długo mieszkałem w Chinach. Dlatego budowanie mostów i porozumienia między kulturami uważam za swój obowiązek. Jeśli chodzi o filozofię firmy... Unikamy polityki i politykowania.