Jacek Marczyński
To nie jest film muzyczny, to opowieść o muzyce – prawdziwej i bolesnej jak życie. „Jesteś Bogiem" powinni obowiązkowo obejrzeć ci, którzy odmawiają hip-hopowi większych wartości artystycznych
Dla fanów Paktofoniki będzie to wspomnienie dawnych czasów. Ostatni koncert grupa dała w 2003 r., ponad dwa lata po samobójczej śmierci jednego z jej członków – Magika. W pełnym składzie Paktofonika działała niespełna trzy lata. W takich sytuacjach mawia się: legenda pozostała. W przypadku tej grupy chodzi o coś zupełnie innego.
Film Leszka Dawida znakomicie potwierdza prawdziwość odrzucanej przez wielu krytyków tezy, że od czasów rock and rolla hip-hop stał się pierwszym gatunkiem, który muzykę pchnął na nowe tory. Jest szorstki, ale szczery, a przede wszystkim – tak jak rock – uniwersalny. Hip-hop powstał na afroamerykańskich przedmieściach amerykańskich metropolii, w których mało komu udaje się żyć zgodnie z nakazami prawa. A potem znakomicie dostosował się do polskich osiedli z gierkowskiej wielkiej płyty czy śląskich familioków, gdzie po transformacji zaczęło straszyć bezrobocie.
Prawdziwy hiphopowiec rymuje nie dla pieniędzy czy kariery. On przede wszystkim chce wykrzyczeć swój bunt i sprzeciw wobec beznadziei życia. Tak jak Magik, Fokus i Rahim, którzy pewnego dnia założyli Paktofonikę.
„Nie zależy mi na tym, by być kanonizowanym/Ja to ja, więc jako ja chcę być znany – śpiewał Magik. – Prawdziwym jak prawdziwek, nie jak sweter z anilany/ Jedną zasadą wciąż motywowany: Bądź własną osobą". On i jego koledzy mieli niesamowitą zdolność wiązania swych monologów rymami. Na tle tego, co tworzyli spontanicznie, niemal w biegu, teksty autorstwa wielu naszych gwiazd muzyki wyglądają jak klecone z trudem wprawki.