Croisette w deszczu staje się smutne. Znikają mimowie, chowa się gdzieś wymachujący laseczką Chaplin, nawet młodzi tancerze przestają prężyć się w rytm muzyki R'n'B. Tylko przy pałacu festiwalowym trwa święto kina. Gra orkiestra, ustawieni wzdłuż schodów fotoreporterzy błyskają fl eszami aparatów, do podjeżdżających limuzynami gwiazd doskakują ochroniarze z rozłożonymi parasolami.
Ale festiwal rozkwita w słońcu. Wtedy na nadmorskim bulwarze turyści mieszają się z „pingwinami" w czarnych smokingach i kobietami w długich sukniach, dzieci mknące na rolkach mijają dziennikarzy biegających na wywiady. Najwytrwalsi krytycy pozdrawiają się, idąc na piąty tego dnia film. A pod wielkimi hotelami: Majestikiem, Carltonem, Marriottem, Martinezem, tłumy gapiów czekających na gwiazdy. 28 tys. twórców, aktorów, dystrybutorów, producentów, prawie 5 tys. dziennikarzy, kilkadziesiąt filmów w programie ofi cjalnym i ponad 1000 na targach. W jury Steven Spielberg, Ang Lee, Cristian Mundiu, Lynn Ramsay, Naomi Kawase i aktorzy: Nicole Kidman, Christoph Waltz, Daniel Auteuil i Vidya Balan. Taki skład jury może zdarzyć się tylko w Cannes.
Amerykanie na wybrzeżu
Otwierający festiwal „Wielki Gatsby" zebrał skrajne recenzje — od świetnych do całkowicie film odrzucających. Podobno Leonardo DiCaprio był tak rozczarowany brakiem zachwytów europejskich krytyków, że nie pojawił się nawet na wielkim, zorganizowanym pod Cannes przyjęciu. Jednym z najokazalszych od czasu słynnego bankietu, jaki Gaumont za 4 mln dolarów urządził po premierze „Piątego elementu" Bessona. Ale rozświetlające noc fajerwerki nie są w stanie przekupić recenzentów. Amerykanie przekonali się o tym niejednokrotnie. Także Sofi a Coppola, która w tym roku pokazywała „The Bling Ring", ale do Lazurowego Wybrzeża szczęścia nie ma. W 2006 r. przedstawiciele Sony wybudowali przy Croisette cały Wersal, żeby promować jej „Marię Antoninę", a zamerykanizowana historia francuskiej królowej na pokazie prasowym i tak została wygwizdana. W tym roku podobny los spotkał jej film o grupie młodych ludzi okradających domy hollywoodzkich gwiazd.
Portrety mistrzów
Cannes to miejsce, gdzie najchętniej pokazują swoje dzieła mistrzowie. Ale ten festiwal szuka też świeżego spojrzenia na świat. W tym roku najpiękniejsze okazują się filmy, których twórcy eksplorują dramaty zwyczajnych ludzi. „Przeszłość", przepiękny obraz twórcy wybitnego oscarowego „Rozstania" Asghara Farhadiego, to kolejna jego opowieść o rozchodzeniu się ludzi. O przeszłości, o drobnych odruchach mogących na zawsze zmienić życie. Irańczyk, który od jakiegoś czasu mieszka w Berlinie, a film nakręcił w Paryżu, pokazuje skomplikowane związki kobiety, dwóch mężczyzn i trójki dzieci. W rękach wielu reżyserów ta historia zamieniłaby się w soap operę, ale u Farhadiego staje się współczesnym moralitetem. Wielkim pytaniem o to wszystko, co determinuje nasz los, ale też o prawdę w naszych relacjach z innymi.
O dojrzewaniu nastolatki, odkrywaniu własnej seksualności zrobił film Abdellatif Kechiche, Francuz tunezyjskiego pochodzenia. Sześciokrotny zdobywca Cezara, laureat weneckiej Nagrody Specjalnej za „Tajemnicę ziarna", na Lazurowym Wybrzeżu pokazał „Życie Adeli. Rozdział 1 i 2". Luźno zekranizował powieść grafi czną Julie Maroh „Niebieski to najcieplejszy kolor". Jego tytułowa bohaterka jako młoda dziewczynka odkrywa swoje skłonności lesbijskie. Zakochuje się w studentce malarstwa Emmie. Po kilku latach wspólnie zamieszkują i wówczas okazuje się, że dzieli je coraz więcej. Dają o sobie znać różnice wynikające z pochodzenia z innych klas społecznych i ze środowisk wyznających odmienne wartości. Film Kechiche'a opowiada też o bólu rozchodzenia się. — Pustka po rozstaniu z bliską osobą, samotność, jaką się czuje, kiedy człowiek przestaje być kochany – każdy zna taki ból – mówi reżyser.