Alienacja, odrzucenie prowadzące do obłędu, frustracja rodząca przemoc to motywy, które dominują na weneckim ekranie. Reżyserzy filmów prezentowanych podczas pierwszych dni pokazywali wszelkie oblicza samotności.
W otwierającej festiwal „Grawitacji" dwoje bohaterów musiało w kosmosie stawić czoło pustemu wszechświatowi. Ale na ziemi jest podobnie. Australijczyk John Curran w "Tracks" przypomniał historię Robyn Davidson, która z psem i czterema wielbłądami wyruszyła przez pustynię. Pokonując własne słabości i nieprzyjazną przyrodę, przeszła blisko 2 tysiące mil. Tragedia, jaką przeżyła w dzieciństwie, odbiła się na jej psychice. Wchodząc w dorosłość, próbowała odnaleźć radość i sens życia.
James Franco zekranizował powieść Cormaca McCarthy'ego „Dziecko Boga". Zrobił film o człowieku, który – pozbawiony rodziny i ojcowizny – wyrzucony na społeczny margines, zamienia się w zwierzę. Walczące o przetrwanie, wyzute z moralności i sumienia, ale nie z tęsknot. Franco pokazał proces wykluczenia, popadania w szaleństwo, zamieniania się w mordercę. Jego film można uznać za ciekawy albo całkowicie odrzucić, bo jest brutalny, ale trudno obok niego przejść obojętnie. Bo drugim wielkim tematem weneckim jest przemoc.
Franco pokazał, jak wzbiera w człowieku wynaturzonym. Kelly Reichardt w „Night Moves" prześledziła paranoję rodzącą się w normalnym środowisku. Jej młodzi bohaterowie, zwariowani ekolodzy, na znak protestu wysadzają tamę. Ale nie wiedzą, że w pobliżu spaceruje turysta, który ginie od wybuchu. Dalej jest już tylko poczucie winy i strach. Obsesja, która zamienia się powoli w napięcie nie do wytrzymania. Czy dziewczyna, którą gryzie sumienie, nie ujawni policji prawdy? Do czego posunie się chłopak (świetny Jesse Eisenberg), żeby ją przed tym powstrzymać?