Organizatorzy festiwalu kochają artystów niepokornych i oryginalnych. I w tym roku udało im się „podkupić” jednego z canneńskich pupilków – Xaviera Dolana.
Kanadyjczyk jest cudownym dzieckiem kina. Fabularny debiut dziewiętnastolatka „Zabiłem moją matkę” w 2009 roku trafił do prestiżowej canneńskiej sekcji „Piętnastka realizatorów” i zdobył trzy nagrody. Rok później „Wyśnione miłości”, a „Na zawsze Laurence” wywołał poruszenie w Cannes w ubiegłym roku. 23-latek traktowany był wówczas jak reżyserska gwiazda.
Filmy Dolana cechowała wielka delikatność. Młody realizator opowiadał o meandrach uczuć i o inności. Jego bohaterowie byli transseksualistami lub, jak on sam, gejami.
– Po zrealizowaniu trylogii o niemożliwych miłościach musiałem zmienić styl – twierdzi dziś Xavier Dolan.
„Tom na farmie” z początku przypomina jego poprzednie obrazy. Młody chłopak, z agencji reklamy, przyjeżdża na quebecką prowincję na pogrzeb swojego ukochanego. Spotyka jego rodzinę – matkę i brata. Matka nie wie, że syn był gejem. W miarę upływu czasu Dolan rzeczywiście zmienia styl i film przekształca się w thriller, niemal horror. Staje się coraz bardziej brutalny, przesycony sadomasochizmem i schizofrenią.