W tym roku w hotelu Excelsior zameldowali się aktorzy wszystkich pokoleń i wyraźnie widać, jak w świecie kina zmienia się styl bycia.
Judi Dench w przyszłym roku skończy 80 lat, ma za sobą ponad pół wieku kariery, wielkie szekspirowskie kreacje w teatrze. W filmach zaczęła grać późno. – Na pierwszych zdjęciach próbnych usłyszałam: „W pani twarzy wszystko jest nie tak". Postanowiłam nie narażać się na takie uwagi – śmieje się.
Dzisiaj ma sześć nominacji do Oscara i jedną statuetkę, grała nawet w hollywoodzkich przebojach o Bondzie. A w jej twarzy wszystko jest piękne. Oczy, ujmujący uśmiech, zmarszczki, których nie ukrywa.
Do Wenecji przyjechała z filmem Stephena Frearsa „Philomena" – opartą na faktach opowieścią o Irlandce, której nieślubne dziecko przed 50 laty siostry zakonne oddały do adopcji do Stanów. Na starość Philomena Lee podjęła ostatnią próbę odnalezienia syna.