„Powstanie Warszawskie" to nie jest film o którym można by pisać w kategoriach dobry czy zły. Z pewnością zawodowi krytycy wytkną mu błędy lub pochwalą za pewne cechy.
Ale to film wyjątkowy, który daje wyobrażenie, jak mogły wyglądać wydarzenia z sierpnia 1944 r. – Trzeba to pokazać, jak inaczej będą wiedzieli, jakie było to powstanie – mówi filmowy operator kroniki, dzięki któremu możemy dziś oglądać prawdziwe zdjęcia z powstania. Można te słowa sparafrazować: trzeba to zobaczyć, bo inaczej nie będziesz wiedział, jakie było to powstanie .
Bo rzeczywiście pokolorowane i wyczyszczone cyfrowo ujęcia powstania pokazują, jakie ono naprawdę było. I nawet choć chwilami rażą dialogi narratorów – braci Karola i Witka filmujących powstanie (głosy wielu bohaterów zostały napisane dzięki badaniom biegłych z zakresu czytania z ruchu warg, więc robią niezwykłe wrażenie autentyczności), to ta warstwa filmowa, wraz z dogranym dźwiękiem stanowi właśnie o wartości i wyjątkowości tego filmu. Reklamowe hasło „Pierwszy dramat wojenny non-fiction" nie jest przesadzony, bo widz wie, że widzi prawdziwe mury, prawdziwych ludzi, którzy walczyli i ginęli, widzi prawdziwe rany i prawdziwych zabitych, prawdziwy ślub, prawdziwy pogrzeb, prawdziwy powstańczy posiłek, prawdziwą broń. Dość powiedzieć – prawdziwe powstanie.
I ta prawdziwość sprawia, że ten film z pewnością stanie się argumentem zarówno dla zwolenników i przeciwników Powstania Warszawskiego. Są w nim bowiem sceny młodzieńczego zapału, radości i entuzjazmu pierwszych dni powstania, ale są też w drugiej części filmu, sceny pokazujące ogrom zniszczeń, ogrom nędzy zwykłych ludzi, stosy ciał zamordowanych cywilów. Narrator filmu – kronikarz powstania nie moralizuje, nie zabiera głosu w dyskusji o powstaniu. On raczej opowiada, jak rozumie to co widzi. Ale obraz sam w sobie jest wystarczająco sugestywny. Z jednej strony widać niezłą organizację państwa podziemnego (kuchnie polowe, pieczenie chleba, profesjonalną produkcję broni, budowa radiowęzłów, czy wreszcie sama misja powstańczych kronikarzy), a z innych scen bije powstańcza amatorszczyzna. Część ujęć jest inscenizowanych przez samych powstańców, którzy symulują walkę a potem patrzą w obiektyw, albo potykają się lub przewracają pozując do zdjęć. Obok zapału powstańczego widać powiązane sznurkiem lub całkiem dziurawe ubrania, które pokazują z jakim wojskiem mieliśmy do czynienia w powstaniu.
Widz widzi też różnych Niemców na filmie. Ogląda po kolei twarze żołnierzy zabranych w niewolę przez powstańców, widzi scenę z rozejmu zawartego przez polskiego i niemieckiego dowódcę, by zabrać ciała zmarłych, ale widzi też scenę dobijania rannego Niemca, któremu najpierw odebrano broń.