Złote Lwy: Triumf bohatera upartego

Podział nagród na festiwalu w Gdynii nie budzi kontrowersji, ale kilku zjawisk ?w polskim kinie jury nie dostrzegło.

Publikacja: 22.09.2014 02:02

Reżyser Łukasz Palkowski (z lewej) i producent Piotr Woźniak-Starak ze Złotymi Lwami dla najlepszego

Reżyser Łukasz Palkowski (z lewej) i producent Piotr Woźniak-Starak ze Złotymi Lwami dla najlepszego filmu „Bogowie” na gali festiwalu w Gdyni

Foto: PAP, Piotr Wittman Piotr Wittman

Film „Bogowie" Łukasza Palkowskiego o Zbigniewie Relidze zgarnął nie tylko Złote Lwy, ale również cztery inne nagrody – za scenariusz, scenografię i charakteryzację oraz dla odtwórcy głównej roli Tomasza Kota. To opowieść o pierwszych w Polsce przeszczepach serca. Szesnaście lat po nieudanej próbie prof. Molla, w połowie lat 80., Religa zaczął przeprowadzać takie operacje w stworzonej przez siebie klinice w Zabrzu.

Palkowski opowiedział o człowieku, który rzucił wyzwanie Bogu, chcąc ratować życie ludzi, gdy nie ma już nadziei. Musiał stawić czoła pytaniom o granice życia: o moment, w którym definitywnie następuje śmierć pacjenta i można pobrać jego serce dla innego człowieka. A w czasie stanu wojennego żebrał o pieniądze na klinikę, antyszambrując w korytarzach rządowych i partyjnych.

– Dziękuję producentom, że zaproponowali mi wyreżyserowanie tego filmu – mówił Łukasz Palkowski, odbierając złotą „lornetę" z dwoma lwami, zaprojektowaną przez Pawła Althamera. – Sam bym tak nie zaryzykowal.

„Bogowie" są filmem o pasji, ale też o pokonywaniu inercji. Starannie i rzetelnie opowiedzianym. Czy wielkim? Nie. Ale ważnym. To opowieść o bohaterze, który zdeterminowany dąży do spełnienia marzeń i wygrywa. Niewielu jest takich w polskim kinie i widać, za nimi tęsknimy.

Preferencje jury

Na tegorocznym werdykcie odbiły się zainteresowania przewodniczącego jury Ryszarda Bugajskiego. Zwyciężyło kino mocno osadzone w polskiej rzeczywistości. Za najlepszego reżysera uznano Władysława Pasikowskiego, który w „Jacku Strongu" pewną ręką poprowadził opowieść o pułkowniku Ryszardzie Kuklińskim, który według jednych w latach 70. uchronił świat przed wojną nuklearną, według innych był zdrajcą. Ale też o człowieku, który przeraźliwie samotny latami musiał ukrywać prawdę o sobie.

Nagrodę specjalną dostał „Obywatel" Jerzego Stuhra – fresk o losach oportunisty i przeciętniaka, który przez przypadek stale dostaje się w tryby historii. Raz jest bohaterem, raz antybohaterem, spadkobiercą Piszczyka z pamiętnego „Zezowatego szczęścia" Andrzeja Munka.

Inaczej patrzy na polskość wyróżniony Srebrnymi Lwami Wojciech Smarzowski. Jego „Pod Mocnym Aniołem" to znakomity, bolesny i niepokojący film o alkoholizmie, o pisarzu ciągle trafiającym na odwyk, ale też o innych, którym nałóg rujnuje życie. Jeszcze jedna przypadłość z PRL?

Wśród debiutantów najbardziej uhonorowany został Krzysztof Skonieczny, autor „Hard Disco".

Salon niedocenionych

Poprzedni festiwal, z dziełami tej klasy co „Ida", „Papusza" i „Chce się żyć", bardzo wysoko ustawił poprzeczkę. W tym roku twórcy zdecydowanie do niej nie doskoczyli. Ale kilku ważnych zjawisk konserwatywny werdykt, promujący głównie nurt bardzo tradycyjny, nie dostrzegł.

Na naszych oczach rodzi się polskie kino gatunkowe. Nigdy nie mieliśmy dobrej ręki do kryminałów, a na festiwalu pojawiły się dwa takie filmy. W „Fotografie" Waldemara Krzystka śledztwo w sprawie mordercy działającego w Moskwie prowadzi do Legnicy lat 70. Reżyser dotyka trudnych relacji polsko-rosyjskich, ale mówi też o współczesnej Rosji i pyta, czym jest prawda.

Krzystek wykracza poza granice gatunku, podobnie jak debiutant Michał Otłowski w „Jezioraku". Policjantka z małego miasteczka prowadzi tu śledztwo w sprawie śmierci Ukrainki, ale w tle jest skorumpowana polska prowincja, gdzie miejscowa klika żyje w poczuciu bezkarności i gdzie mimo pięknych krajobrazów czai się brud.

Nową jakością w polskim kinie jest też „Kebab i horoskop" Grzegorza Jaroszuka — próba połączenia kina społecznego z komedią pełną absurdalnego humoru.

Pojawiły się też obrazy oryginalne, jak „Sąsiady" Grzegorza Królikiewicza – filmowy szkic o świecie, w którym czas się zatrzymał, i „Onirica – Psie pole" Lecha Majewskiego – kino przepojone wyobraźnią twórcy, pełne symboli, wtopione zarówno w polską codzienność, jak i w kulturę europejską.

Największy przegrany

Bez  ważnych nagród wyjeżdża z Gdyni „Miasto 44" Jana Komasy. Film budzi różne reakcje. Jest to fascynujący fresk o powstaniu warszawskim,  opowiedziany nowoczesnym językiem. To przejmujący obraz pokolenia, które poszło do walki, bo tak je wychowano. Opowieść o cenie wolności – o umieraniu ludzi i miasta. Hołd złożony powstańcom, tym najmłodszym, którzy buntując się i tęskniąc za wolnością, wstąpili do piekła.

Nagroda dla aktorki Zofii Wichłacz i dwa wyróżnienia „techniczne" to stanowczo za mało (jurorzy nie dostrzegli nawet genialnej pracy scenografów). Ale jestem przekonana, że ten film wygra w kinach, stając się dużym przeżyciem dla młodego pokolenia widzów, którzy inaczej spojrzą na własną historię. I na siebie. Wierzę, że to „Miasto 44" zostanie po roku 2014 w historii polskiego kina.

Magda Łazarkiewicz, reżyserka

W konkursie młodego kina, w którym byłam przewodniczącą jury, wyraźnie zarysowały się dwa nurty. Pierwszy to filmy będące próbą mówienia własnym językiem o świecie, który jest bliski twórcom. Taki jest wyróżniony pierwszą nagrodą „Mleczny brat" Vahrama Mkhitaryana zrealizowany w Szkole Wajdy ?w koprodukcji ze Studiem Munka. W drugim nurcie są filmy dotykające problemu samotności, zaburzenia komunikacji między najbliższymi, kryzysu rodziny. W tej diagnozie nastrojów pokolenia najciekawsze wydały nam się „Fragmenty" zrealizowane przez  Agnieszkę Woszczyńską.

W wielu z 25 tytułów, które obejrzeliśmy, jest filmowa energia. Nawet jeśli bywają niedoskonałe, zapowiadają ciekawą osobowość. Ale młodzi, którzy kręcą interesujące krótkie filmy, często mają problem z debiutem fabularnym. Potrzebne jest studio, w którym mieliby prawo do eksperymentu i ryzyka, i czas na dopracowanie projektów.     —bh

Film „Bogowie" Łukasza Palkowskiego o Zbigniewie Relidze zgarnął nie tylko Złote Lwy, ale również cztery inne nagrody – za scenariusz, scenografię i charakteryzację oraz dla odtwórcy głównej roli Tomasza Kota. To opowieść o pierwszych w Polsce przeszczepach serca. Szesnaście lat po nieudanej próbie prof. Molla, w połowie lat 80., Religa zaczął przeprowadzać takie operacje w stworzonej przez siebie klinice w Zabrzu.

Palkowski opowiedział o człowieku, który rzucił wyzwanie Bogu, chcąc ratować życie ludzi, gdy nie ma już nadziei. Musiał stawić czoła pytaniom o granice życia: o moment, w którym definitywnie następuje śmierć pacjenta i można pobrać jego serce dla innego człowieka. A w czasie stanu wojennego żebrał o pieniądze na klinikę, antyszambrując w korytarzach rządowych i partyjnych.

Pozostało 86% artykułu
Film
„28 lat później”. Powrót do pogrążonej w morderczej pandemii Wielkiej Brytanii
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Film
Rekomendacje filmowe: Wchodzenie w życie nigdy nie jest łatwe
Film
Kryzys w polskiej kinematografii. Filmowcy spotkają się z ministrą kultury
Film
Najbardziej oczekiwany serial „Sto lat samotności” doczekał się premiery
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Film
„Emilia Perez” z największą liczbą nominacji do Złotego Globu