Reklama

Zaginiona dziewczyna Davida Finchera - recenzja filmu

Gry pozorów w nowym filmie Davida Finchera. „Zaginiona dziewczyna” od jutra w kinach - pisze Barbara Hollender.

Aktualizacja: 09.10.2014 09:46 Publikacja: 09.10.2014 09:09

Ben Affleck, świetny w roli Nicka i Rosamund Pike (Amy)

Ben Affleck, świetny w roli Nicka i Rosamund Pike (Amy)

Foto: Imperia/Cinepix

„Zaginiona dziewczyna" to próba wiwisekcji związku dwojga ludzi, ale też opowieść o współczesnym świecie kultury masowej. Twórca „Siedem" przeniósł na ekran bestsellerową powieść Gillian Flynn.

Bohater filmu Nick Dunne jest nowojorskim pisarzem. Jego żona Amy od dziecka była bohaterką popularnego cyklu książek, które pisali jej rodzice. Miliony czytelników śledziły, jak w kolejnych tomach dorastała, zakochiwała się, wychodziła za mąż.

Gdy Amy naprawdę wyszła za mąż za Nicka, codzienne życie miało stać się ważniejsze niż fikcja. David Fincher portretuje małżeństwo, które ma wysokie wymagania wobec świata i siebie nawzajem. Ale gdy normalność staje się uciążliwa, oboje na swój sposób uciekają od monotonii.

W dniu piątej rocznicy ślubu Amy znika. Bez śladu. Mąż staje się głównym podejrzanym o zabójstwo żony, choć wciąż nie znaleziono jej ciała.

Twórcy filmu mnożą postacie i wątki. Nic tu nie jest takie, na jakie wygląda. Wszyscy coś grają, udają. Taką grę pozorów David Fincher przećwiczył już w „House of Cards". Teraz pokazuje, jak wkrada się ona w życie ludzi, w społeczeństwo ze zniszczonym morale.

Reklama
Reklama

Najciekawsze w „Zaginionej dziewczynie" jest tło. Wszystko, co kryje się za aferą sensacyjną. Przede wszystkim szał medialny. Dziennikarze koczujący pod domem Nicka i Amy, rola mediów szukających sensacji, powierzchowność prezenterek, które raz oskarżają, a raz bronią Nicka, manipulując opinią publiczną.

A więc kolejny sukces Davida Finchera? Nie umiem tak „Zaginionej dziewczyny" nazwać. Bo mimo wszelkich atutów film jest na swój sposób nieznośny. Intryga jest tak przekoncypowana, że aż groteskowa. Ben Affleck w roli Nicka broni się świetnie, ale już inni, zwłaszcza Rosamund Pike grająca Amy czy wcielający się w jej eksnarzeczonego Neil Patrick Harris, przerysowali postaci. Za dużo tu tropów. Najciekawsze wątki się rozmywają, a przede wszystkim wśród monstrów zapełniających ekran gubi się prawdopodobieństwo psychologiczne. W tym barszczu, do którego Fincher wrzucił za dużo grzybów, opowieść o manipulacji zaczyna być sztuczna. Ważne pytania, czym jest prawda i gdzie zaczyna się gra pozorów, rozmywają się w atrakcyjnym, ale momentami schematycznym opakowaniu. W czasie dwuipółgodzinnego seansu coraz częściej zaczęłam patrzeć na zegarek, a to w thrillerze niedobry znak.

Film
Oscary 2026: Krótkie listy ogłoszone. Nie ma „Franza Kafki”
Film
USA: Aktor i reżyser Rob Reiner zamordowany we własnym domu
Film
Nie żyje Peter Greene, Zed z „Pulp Fiction”
Film
Jak zagra Trump w sprawie przejęcia Warner Bros. Discovery przez Netflix?
Film
„Jedna bitwa po drugiej” z 9 nominacjami Złotych Globów. W grze Stone i Roberts
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama