Polski kryminał

Rodzi się polski kryminał. To dzięki takim filmom, jak „Jeziorak" Otłowskiego czy „Fotograf" Krzystka – pisze Barbara Hollender.

Aktualizacja: 14.10.2014 19:29 Publikacja: 14.10.2014 19:17

„Jeziorak” od piątku w kinach

„Jeziorak” od piątku w kinach

Foto: Phoenix Film

Piękne jezioro, nad którym snują się mgły. Po sezonie mazurskie miasteczko wydaje się spokojne i senne. Ale las kryje tajemnice. Podkomisarz Iza Dereń, policjantka w zaawansowanej ciąży, prowadzi śledztwo w sprawie śmierci młodej Ukrainki związanej z agencjami towarzyskimi. Tropy prowadzą do opustoszałego o tej porze pensjonatu Jeziorak, który należy do miejscowego biznesmena. Jednocześnie Dereń wykonuje inne zadanie, doraźne: likwiduje ukrytą w gąszczach nielegalną bimbrownię. W czasie akcji padają strzały. Jeden z policjantów zostaje ranny, bimbrownik ukrywa się w pobliskich bagnach. Kim jest?

Zobacz galerię zdjęć

Mord na prowincji

„Dajesz radę?" – pyta policjantkę szef. I nie chodzi o śledztwo, a nawet o jej błogosławiony stan. Kobieta przeżywa osobistą tragedię – jej chłopak, też policjant, zaginął w czasie służby. Powoli te trzy sprawy zaczynają się zazębiać.

Znakomita w głównej roli Jowita Budnik. Z powodu ciąży bohaterki, pewnej szorstkości i braku złudzeń przypomina początkowo policjantkę z Coenowskiego „Fargo". Ma jednak więcej własnych odcieni i tajemnic. Przychodzi moment, gdy zapyta młodego chłopaka, swojego policyjnego partnera: „A gdybyś wiedział, że to, co robisz, zaszkodzi komuś bliskiemu?".

Debiutant Michał Otłowski bardzo sprawnie prowadzi widza przez zawiłości fabuły, mierząc się z trudnym gatunkiem, jakim jest film sensacyjny. Wie, o czym opowiada. Zanim zdał na reżyserię, studiował prawo, gdzie szczególnie interesowały go kryminalistyka i medycyna sądowa. Potem przez wiele lat był realizatorem programu „997". Ale też ma opanowane filmowe rzemiosło i dobrą rękę do aktorów.

Część krytyków zarzuca reżyserowi, że jego film powtarza wątki serialu „The Killing". Nieprawda. „Jeziorak" jest mocno zanurzony w rzeczywistości polskiej prowincji, gdzie miejscowa klika żyje w poczuciu bezkarności i gdzie – mimo pięknych krajobrazów – czai się brud.

„Jeziorak" to nowa jakość w naszej kinematografii, która nigdy nie była potentatem w sferze kina gatunkowego. Komedie i kryminały zwykle nam nie wychodziły. Tych pierwszych mieliśmy jak na lekarstwo – „Rejs" Marka Piwowskiego, filmy Juliusza Machulskiego, Stanisława Barei, Sylwestra Chęcińskiego czy Tadeusza Chmielewskiego były raczej wyjątkami potwierdzającymi regułę, że – w przeciwieństwie do Czechów czy Skandynawów – śmiać się z siebie nie umiemy.

Z kinem sensacyjnym było jeszcze gorzej, bo tu na przestrzeni wielu dekad udane pozycje można policzyć na palcach jednej ręki. „Wśród nocnej ciszy" Tadeusza Chmielewskiego z 1978 roku, „Tylko umarły odpowie" Sylwestra Chęcińskiego z 1969. Ile jeszcze tytułów da się wymienić? I oto teraz, na naszych oczach, rodzi się nowe zjawisko. Zaczęło się od literatury, w której w ostatniej dekadzie pojawili się tacy autorzy, jak Zygmunt Miłoszewski, Marek Krajewski, Marcin Wroński czy Irek Grin. Dzisiaj na dobrą sensację otwiera się także polskie kino.

W tym samym czasie, gdy na ekrany wchodzi „Jeziorak", Warszawski Festiwal Filmowy zamyka „Fotograf". Film Waldemara Krzystka, wzgardzony przez tegoroczne jury gdyńskie, wygrał pofestiwalowy ranking dziennikarzy w miesięczniku „Kino". Bo też jest interesujący. Zaczyna się w Moskwie, gdzie dwójka policjantów – stary wyga i nowicjuszka – prowadzą śledztwo w sprawie seryjnych morderstw. Ślady wiodą do Legnicy, a tajemnica ukryta jest w latach 70. Film Krzystka trzyma w napięciu, nie jest to jednak zwykła opowieść w rodzaju zabili go i uciekł.

W „Fotografie" można znaleźć opowieść o mieście, w którym kiedyś stacjonowały radzieckie wojska, o relacjach polsko-rosyjskich, o wzajemnej niechęci, narastającej wokół odgradzającego dwa światy muru. Ale również o współczesnej Rosji, z jej moralnością – tą wyniesioną jeszcze z czasów komunizmu i tą nową, która z trudem się rodzi po upadku systemu. A wreszcie jest w „Fotografie" pytanie, czym jest prawda.

Reżyserzy jak pisarze

I na tym właśnie polega siła nowych polskich kryminałów. Zarówno „Fotograf", jak i „Jeziorak" wychodzą poza czyste kino gatunkowe. Pokazują kawałek Polski, kawałek historii, zadają pytania o istotę prawdy („Fotograf") i cenę, jaką trzeba zapłacić za sprawiedliwość („Jeziorak").

Na naszych oczach rodzi się polskie kino sensacyjne. Borys Lankosz kończy właśnie „Ziarno" realizowane na podstawie prozy Zygmunta Miłoszewskiego, do ekranizacji „Śmierci w Breslau" Krajewskiego przymierza się sama Agnieszka Holland. Siłę polskiego kryminału literackiego zauważyli już nawet recenzenci brytyjskiego „Independenta" i amerykańskiego „New York Timesa". Niewykluczone, że mądra sensacja z drugim dnem zagości też na dłużej na naszych ekranach.

 

 

 

 

Film
Mastercard OFF CAMERA: Kraków zalany słońcem i ciekawymi filmami
Film
Największe katastrofy finansowe Hollywood ostatnich miesięcy. Na liście gwiazdy
Film
Nieznane wywiady papieża Franciszka
Film
Bono gwiazdą Cannes. Na festiwalu odbędzie się premiera dokumentu o muzyku U2
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Film
Film o kocie, który ucieka po gigantycznej powodzi, podbił świat
Materiał Partnera
Polska ma ogromny potencjał jeśli chodzi o samochody elektryczne