Rzadko się zdarza, by film tak zdominowała muzyka. A choć reżyser zaczerpnął tytuł z piosenki Radiohead „How To Dissapear Completely", prawdziwą kreatorką jest tu Julia Marcell.
Objawiła się nieco ponad pięć lat temu ze śpiewaną i komponowaną alternatywną muzyką będącą mieszanką rocka, punku i elektroniki. Zgarnęła za nią rozmaite nagrody, a teraz poszła dalej, debiutując jako kompozytorka filmowa. Udowodniła, że dobrze czuje także inne klimaty, a transową muzyką tchnęła życie w bezbarwną historię „Jak całkowicie zniknąć".
Film jest zapisem clubbingu w Berlinie. To niezasypiające nocą miasto doskonale się nadaje do zatracenia się w niezliczonych klubach i nocnych lokalach. Nikt tam nie pyta, kim jesteś i skąd przychodzisz, nie dziwi twój ekstrawagancki strój, taki jak u bohaterek Wojcieszka.
Można w ciągu nocy zaliczyć szybki numerek albo po prostu zatopić się całkowicie w muzyce. A przede wszystkim oderwać się od rzeczywistości, zostawić na zewnątrz klubu wszystkie przyziemne kłopoty.
Wojcieszek pokazuje to z pasją dokumentalisty, choć wizualna atrakcyjność jest tu głównie zasługą autorki zdjęć Weroniki Bilskiej. To dzięki nim film staje się dynamicznym wideoklipem pełnym migotliwych obrazów.
Wędrówki po ulicach Berlina, obrazy zatłoczonych barów lub samotnych ludzi w transowym tańcu dopełniane zdawkowymi dialogami to jednak za mało, by powstał prawdziwy film. Rozczarowanie jest tym większe, że firmuje go Przemysław Wojcieszek. Swoimi wcześniejszymi inscenizacjami teatralnymi i filmami udowodnił przecież, że potrafi powiedzieć coś ważnego o współczesnej Polsce. Teraz z niej uciekł.
Na berliński clubbing nałożył co prawda historię dwóch kobiet: Niemki i Polki. Dostrzegają się przypadkiem w metrze, a wzajemna fascynacja nie pozwala im się rozstać. Po szalonej nocy piękna Polka (Agnieszka Podsiadlik) wróci jednak do męża i dzieci.