Bella chłonie rzeczywistość bez ograniczeń. Nie wie, czym jest wstyd, nie przyswoiła sobie zasad, jakie dzieciom od urodzenia wbijają do głów rodzice. Kieruje się ciekawością i instynktem. Fascynuje ją seks – nie widzi nawet niczego złego w fakcie, że w Paryżu trafia do domu publicznego. Oczywiście popełnia błędy, ale dając sobie prawo do chodzenia własnymi drogami, Bella odkrywa siebie i staje się coraz bardziej świadomą osobą. Wyrabia sobie własną hierarchię wartości i własne zdanie na każdy temat, nie widzi potrzeby podporządkowywania się komukolwiek.
„Biedne istoty”. Recenzja filmu w reżyserii Giorgosa Lanthimosa
„Biedne istoty”, choć osadzone pod koniec epoki wiktoriańskiej, w istocie dzieją się jakby poza czasem, łącząc bardzo różne style scenografii. To opowieść o kobiecie wyzwolonej z narzuconych jej przez kulturę i pozycję stereotypów, ale też pean na cześć prawa człowieka do wolności, do życia w zgodzie ze sobą. Wartość „Biednych istot” polega i na tym, że łączą sprawność kina amerykańskiego z wyrafinowaniem europejskim.
Yorgos Lanthimos wie, czym jest filmowe chałupnictwo. Pierwszą, niezbyt zresztą udaną fabułę „Kinetta” zrobił niemal za darmo, z grupą przyjaciół. Dwie następne, w tym nominowany do Oscara „Kieł” – tak samo. Mówił mi wówczas: „My tak w naszym kraju funkcjonowaliśmy: raz ktoś pomaga mnie, raz ja komuś. Oczywiście gratis”. Grecja zmagała się wówczas z potężnym krachem finansowym. Ale kiedy nie ma wysokiego budżetu, trzeba nadrabiać oryginalnością. I Lanthimos to robił. Nie bał się prowokacji. „Kieł” to portret rodziny, która odcina od świata swoje dzieci, skazując je – ponoć dla ich dobra – na życie w izolacji. To była mocna analiza mechanizmów działania systemu totalitarnego i tyranii.
W „Alpach” też wyłamywał się ze schematów. Grupa ludzi zakładała tu firmę, która klientom pomagała przejść przez trudny czas po stracie najbliższej osoby. Ich bliscy wynajmowali w niej kogoś, kto utożsamiał się ze zmarłym i grał go na potrzeby rodziny, dając jej czas na pożegnanie się i oswojenie ze śmiercią.
„Biedne istoty”. Emma Stone z rolą na Oscara?
Lanthimos nigdy jednak nie ukrywał, że tęskni za inną kulturą filmową. Kiedy dostał propozycję z Anglii, natychmiast przeniósł się do Londynu. W „Lobsterze” dysponował niewygórowanym budżetem, ale to już była całkowicie profesjonalna produkcja. Znakomita scenografia, starannie projektowane kostiumy, efekty specjalne. W obsadzie Colin Farrell i Rachel Weisz. Ale z jego „poprzedniego życia” pozostała refleksja na temat dyktatury, ale i opozycji, która z czasem zapomina, przeciwko czemu protestowała i buduje kolejną dyktaturę.