Nie tylko świnie siedzą w kinie

W ten weekend wchodzi na nasze ekrany siedem tytułów. Ale szczególnie chciałabym polecić dwa polskie: „Zieloną granicę” Agnieszki Holland i „Strzępy” Beaty Dzianowicz

Publikacja: 23.09.2023 11:06

Kadr z filmu "Zielona granica"

Kadr z filmu "Zielona granica"

Foto: materiały prasowe

Zielona granica

Reż.: Agnieszka Holland

Wyk.:  Maja Ostaszewska, Tomasz Włosok, Jalal Altawil

Rozhuśtane emocje, nagonka Zjednoczonej Prawicy na reżyserkę, ciężkie groźby pod jej adresem, pikiety pod kinami i chuligani zakłócający seanse. Taki jest krajobraz, w którym na polskie ekrany wchodzi „Zielona granica” Agnieszki Holland. Film uhonorowany Nagrodą Specjalną Jury na festiwalu w Wenecji. Film, który zebrał znakomite recenzje krytyków całego świata, a dziś najważniejsze imprezy świata, z tymi w Nowym Jorku czy azjatyckim Busan na czele, chcą go mieć w swoim programie. 

Holland na wydarzenia z granicy polsko-białoruskiej Holland patrzy z różnych perspektyw. W pierwszej niemal paradokumentalnej części – pokazuje tragedię uchodźców – syryjskiej rodziny z dwojgiem dzieci, samotnej inteligentki z Afganistanu. Portretuje ludzi, którzy umierają z wyczerpania, chłodu, niedożywienia, topią się w bagnach. W innym „rozdziale” reżyserka przygląda się działaniom straży granicznej. Białoruskim funkcjonariuszom, którzy wyczerpanym ludziom sprzedają butelkę wody za 50 Euro, jeszcze ich przy tym upokarzając. Polskim strażnikom wykonującym swoje zadania bez empatii, nawet dla wyczerpanych dzieci. Ale przecież bohaterem tego rozdziału jest młody pogranicznik, który przepuści bagażowy samochód udając, że nie dostrzegł w nim młodych uciekinierów. A potem przy przejściu z Ukrainą, na uwagę o granicy białoruskiej powie: „Nigdy tam nie byłem”. Jakby ten straszny rozdział chciał wykreślić ze swojego życia. 

Są wreszcie w filmie Holland aktywiści. Ci, którzy próbują ratować życie uchodźców, dowożą im wodę, jedzenie, ciepłe ubrania, usiłują wezwać pogotowie do ludzi umierających i ciężko chorych, do rodzących w lesie kobiet. Cały czas kryjąc się przed pogranicznikami, którzy mogliby ich zaaresztować. I wreszcie grana przez Maję Ostaszewską psycholożka, która uciekła przed gwarem świata na Podlasie. Tu zrozumie, że nie może sobie pozwolić na izolację i obojętność, gdy nieopodal cierpią i umierają ludzie. 

Dla mnie ten film jest wielkim krzykiem wrażliwego człowieka. Także opowieścią o tym, jak w obliczu tragedii w ludziach rodzi się czasem bezinteresowność i dobro. Ale dziś nie chcę o „Zielonej granicy” pisać więcej. Nie chcę oceniać i narzucać komukolwiek swojego zdania. Radzę tylko jedno: w napiętej sytuacji warto na ten film pójść do kina. Samemu go zobaczyć, przeżyć, mieć na jego temat własną opinię. Proszę nie wierzyć, że „tylko świnie siedzą w kinie”. 

Strzępy

Reż.: Beata Dzianowicz

Wyk.: Grzegorz Przybył, Michał Żurawski, Agnieszka Radzikowska

Na świecie powstaje coraz więcej mocnych filmów o ludziach, którzy w starzejących się społeczeństwach muszą zmierzyć się z demencją. Przed dwoma laty „Ojciec” Floriana Zellera przyniósł Oscara Anthony’emu Hopkinsowi. „Strzępy” Beaty Dzianowicz to historia trzypokoleniowej rodziny, w której senior zapada na Alzheimera. Bolesna, poruszająca. Bo Alzheimer degraduje, rodzi w człowieku agresję, systematycznie, po kawałku, zabiera normalność. Ale na Alzheimera choruje cała rodzina. Bo jak żyć z człowiekiem, który najpierw tylko zapomina gdzie położył okulary, ale potem staje się agresywny, zamyka się w sobie, zaczyna egzystować we własnym świecie. Czasem staje się niebezpieczny dla siebie i otoczenia, czasem całkowicie bierny. W „Strzępach” syn czuje się za ojca odpowiedzialny, nie chce oddać go do zakładu. Poświęca swoją pracę, żona i córka odchodzą. Czy wszyscy widzowie uwierzą w zakończenie filmu? Nie wiem, ale jest ono znaczące w naszej rzeczywistości, w której tak naprawdę ani chory na Azheimera człowiek ani jego rodzina nie mogą liczyć na jakąkolwiek systemową, konstruktywną pomoc państwa.

Beata Dzianowicz z zacięciem dokumentalistki obserwuje świat, który rozpada się na kawałki, znakomitą kreację tworzy Grzegorz Przybył, partneruje mu Michał Żurawski jako syn. Przejmujący film, który zapada w widza głęboko. 

Zielona granica

Reż.: Agnieszka Holland

Pozostało 99% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Film
Premiera w Cannes superprodukcji „Furiosa: Saga Mad Max”
Film
Cannes: Polska koprodukcja rywalizuje z filmami Coppoli, Lanthimosa i Sorrentino
Film
Festiwal w Cannes z cieniem #metoo. Mają paść poważne oskarżenia wobec gigantów
Film
Piotr Adamczyk gra mafioso. Kiedy odmawiał grania playboyów, uratowała go Ameryka
Film
Cannes 2024: Coppola, Lanthimos i „Furioza. Saga Mad Max” powalczą o Złotą Palmę