Orzeł za Osiągnięcia Życia dla Jerzego Skolimowskiego

Polska Akademia Filmowa honoruje znakomitego reżysera, scenarzystę, aktora, malarza, poetę.

Publikacja: 21.04.2022 08:54

Orzeł za Osiągnięcia Życia dla Jerzego Skolimowskiego

Foto: PAP/Albert Zawada

To ważna i piękna nagroda. Ludzie kina przyznają ją artystom, którzy przez lata budowali naszą wyobraźnię, w twórczy sposób rejestrowali Polskę i współczesny świat, przypominali o niewyzbywalnych wartościach. Tworzyli ważne filmy, które zapisały się w historii kina.

W tym roku Orzeł za osiągnięcia życia przypadł Jerzemu Skolimowskiemu. Jak mówi prezydent Polskiej Akademii Filmowej Dariusz Jabłoński nagroda trafia do wybitnego artysty, który po realizacji filmów takich jak „Bariera”, „Rysopis”, „Ręce do góry” musiał wyjechać na Zachód i nie mógł tworzyć w ojczyźnie. „To jest kolejny przykład twórcy wschodnio-europejskiego, którego życie zdeterminowało miejsce urodzenia, przynosząc wiele problemów” - stwierdził.

Jerzy Skolimowski rzeczywiście jest wyjątkowym laureatem nagrody Akademii. Mało kto ma życie tak barwne, jak on. Młodość „bikiniarza” w szarych czasach PRL-u, niepokorne filmy, które wędrowały na półki, emigracja. Nagrody na najważniejszych festiwalach świata i momenty całkowitego zwątpienia. 17 lat ucieczki od kina. I powrót. Wspaniały powrót, bo dzisiaj znów każdy jego film staje się wydarzeniem.

Urodził się 5 mają 1939 roku. Trochę przez przypadek w Łodzi. Jego ojciec był inżynierem dróg i mostów, budował wtedy Łódź Kaliską. Jak skończył pracę, wrócili do stolicy. Z wojny, ze stresu i strachu, zostało Skolimowskiemu lekkie jąkanie się.

Kino? Absolwent etnografii, niedoszły student ASP, poeta, który wydał kilka tomików wierszy, w podwarszawskich oborach poznał Jerzego Andrzejewskiego i Andrzeja Wajdę przygotowujących scenariusz „Niewinnych czarodziejów”. Po jakiejś rozmowie, w jedną noc napisał tekst od nowa. To Wajda namówił go, by zdawał do lódzkiej Filmówki. Tam spotkał Romana Polańskiego. Zrobił dla niego scenariusz „Noża w wodzie”. Był wtedy, już po upadku stalinizmu, na przełomie lat 50. i 60. - „bikiniarzem” w kolorowych skarpetkach, niebieskim ptakiem. Kochał jazz, zbliżył się do środowiska STS.

W czasie studiów kręcił kolejne etiudy, z których potem powstał jego debiut, bardzo osobisty „Rysopis”. Sam w nim zagrał, tworząc portret pokolenia zagubionego, biernego, uciekającego od szarej rzeczywistości. W następnym filmie, „Walkowerze” dalej pisał biografię inteligenta. W 1965 roku trafił z nim do Cannes.

Skolimowski tworzył na ekranie portret pokolenia. W 1966 roku nakręcił „Barierę”, rok później powstały „Ręce do góry”. To był film o stalinizmie. W czasie pijackiej libacji z okazji 10-lecia dyplomu grupa medyków rozliczała się z ZMP-owską przeszłością. To po tym filmie i protestach ambasady radzieckiej, reżyser został zmuszony do wyjazdu z Polski.

Nie było mu łatwo wpisać się w zachodni system. Na emigracji powstały wówczas trzy jego znaczące filmy „Na samym dnie”, „Wrzask” i „Fucha” - o polskich emigrantach w Londynie w dniu ogłoszenia w Polsce stanu wojennego.

Ale potem było już gorzej. Skolimowski nie mógł wpisać się w zachodni system produkcji. W komercji nie czuł się dobrze, nie uratowała go również realizacja „Ferdydurke” według Gombrowicza.

Odsunął się od kina. Na 17 lat. Spędził ten czas w Stanach, głównie malując. Ale wrócił. Do kina i do Polski. „W Anglii zawsze byłem „bloody foreigner”, w Malibu — „resident alien”. Polska jest jedynym krajem świata, który mnie choć trochę interesuje i gdzie czuję na sobie jakąkolwiek odpowiedzialność — mówił.

W Polsce zrealizował znakomite filmy „Cztery noce z Anną”- opowieść o niespełnieniu, o robotniku ze spalarni odpadów medycznych w szpitalu prowincjonalnego miasteczka, który chce zbliżyć się do kobiety swoich marzeń — pielęgniarki. „Essential Killing” - przewotną historię człowieka walczącego o przetrwanie w obcym świecie. Wreszcie „11 minut” - o 11 minutach poprzedzających wielką katastrofę. Wszystkie trafiły na wielkie festiwale – do Cannes, Wenecji. „Essential Killing” zachwycił się Quentin Tarantino, przyznał mu wenecką Nagrodę Jury.

Wyjątkowe życie, wyjątkowa twórczość.

Co jakiś czas Skolimowski pojawia się także na ekranie. Zaczynając od swoich pierwszych, osobistych filmów kończąc na rolach w produkcjach Davida Cronenberga, Juliana Schnabla, Tima Burtona.

Świetny wybór członków Akademii. Właściwie aż trudno uwierzyć, że ten artysta dotąd tej nagrody nie dostał.

Wręczenie Orłów zaplanowane jest na 6 czerwca. Ale 83-letni Jerzy Skolimowski udowadnia, że nie zamierza zejść ze sceny i cieszyć się tylko dawnymi osiągnięciami. Jego najnowszy film „IO” trafił właśnie do głównego konkursu festiwalu w Cannes, który zacznie się 17 maja.

To ważna i piękna nagroda. Ludzie kina przyznają ją artystom, którzy przez lata budowali naszą wyobraźnię, w twórczy sposób rejestrowali Polskę i współczesny świat, przypominali o niewyzbywalnych wartościach. Tworzyli ważne filmy, które zapisały się w historii kina.

W tym roku Orzeł za osiągnięcia życia przypadł Jerzemu Skolimowskiemu. Jak mówi prezydent Polskiej Akademii Filmowej Dariusz Jabłoński nagroda trafia do wybitnego artysty, który po realizacji filmów takich jak „Bariera”, „Rysopis”, „Ręce do góry” musiał wyjechać na Zachód i nie mógł tworzyć w ojczyźnie. „To jest kolejny przykład twórcy wschodnio-europejskiego, którego życie zdeterminowało miejsce urodzenia, przynosząc wiele problemów” - stwierdził.

Pozostało 83% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Film
Nie żyje James Earl Jones. Aktor, który dał głos Darthowi Vaderowi
Film
Festiwal w Wenecji zakończony. O czym krzyczą artyści
Film
Złoty Lew dla „W pokoju obok” Pedro Almodóvara. Tragedia nagrodzonej za rolę kobiecą Nicole Kidman
Film
Michael Keaton wraca do prawdziwego nazwiska. Jak nazywa się aktor?
Film
Rekomendacje filmowe: Tim Burton i Yorgos Lanthimos – dwaj mocarze dzisiejszego kina
Film
Wenecja 2024: Zbrodnie dyktatury i resentymenty