To także ostrzeżenie wysyłane do widzów w rozkręcającym się wieku XXI. Will, bohater „Hazardzisty" Paula Schradera, jest graczem, który jeździ z miasta do miasta i zarabia przy pokerowym stoliku. Nie ma wielkich ambicji, nie chce zbijać fortuny. Wygrywa tyle, żeby kupić jedzenie, benzynę i zapłacić za hotelowy pokój, w którym meble owija w białe płótno, by były bezosobowe.
Zachowuje się jakby uciekał od rzeczywistości. Zaciera za sobą wszelkie ślady, nie ujawnia tożsamości, nie nawiązuje znajomości. Próbuje odnaleźć się w jakiejś nieskomplikowanej przestrzeni. Może takiej, która pozwala mniej myśleć. Skupić się na liczeniu kart.