Orły to polskie Oscary, tylko z dużo krótszą historią. Amerykańska Akademia Filmowa rozdaje statuetki od 82 lat, Polska – od 1999 roku. Do nagrody kandydują filmy pełnometrażowe rozpowszechniane co najmniej przez jeden tydzień poprzedniego roku. Z nich Polska Akademia Filmowa (na czele której stoi obecnie Agnieszka Holland) tworzy listę nominowanych w 16 kategoriach.
W tym roku 500 członków Akademii oceni trzydzieści tytułów. Wszystkie – oprócz „Złotego środka” Olafa Lubaszenki – do 24 stycznia obejrzymy w kinie Luna.
[srodtytul]PRL i XXI wiek[/srodtytul]
Miniony rok należał do „Rewersu” Borysa Lankosza. Film jest polskim kandydatem do oscarowej nominacji, zdobywcą Brązowej Żaby na Camerimage, nagrody FIPRESCI na 25. Warszawskim Festiwalu Filmowym i przede wszystkim Złotych Lwów na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych. Gusta Polskiej Akademii Filmowej równie często były zbieżne z wyborami gdyńskiego jury, co się z nimi rozmijały. W ostatniej dekadzie obiema nagrodami wyróżniono pięć produkcji (m.in. „Komornika” i „Plac Zbawiciela”). Ale „Rewers” – przewrotna historia trzech kobiet żyjących w uścisku stalinowskiej Warszawy – to z pewnością jeden z faworytów Orłów 2010.
Debiut Lankosza odniósł imponujący sukces, ale i inni twórcy odbierali rozmaite nagrody za nie mniej udane filmy. „Rewers” ma więc poważnych rywali. Pierwszym jest „Dom zły” Wojciecha Smarzowskiego (nagrodzony w Gdyni za reżyserię i scenariusz), czyli opowieść o policyjnym śledztwie w sprawie tajemniczego morderstwa rodziny w czasach PRL. Drugim – „Wojna polsko-ruska” Xawerego Żuławskiego. Ta ekranizacja powieści Doroty Masłowskiej została najlepszym polskim filmem podczas 9. edycji festiwalu Era Nowe Horyzonty. Wśród kandydatów są także uhonorowane za granicą „Tatarak” Andrzeja Wajdy (Nagroda im. Alfreda Bauera w Berlinie) i „Galerianki” (debiut roku na Festiwalu Filmów Europy Wschodniej w Cottbus).