Reklama

Każdy film wymaga innego stylu i dźwięku

Teraz wracam „na moje podwórko”, bo urodziłem się w Warszawie. Kocham to miasto. Bardzo długo nie mogłem się pogodzić z tym, że stąd wyjechaliśmy - Alex Claude, reżyser dźwięku

Publikacja: 07.11.2007 00:19

Każdy film wymaga innego stylu i dźwięku

Foto: Rzeczpospolita

Będzie pan uczestnikiem jury warszawskiego festiwalu. Przyjeżdża pan do Polski po wielu latach nieobecności...

Alex Claude: Wyjechałem stąd z moimi rodzicami po wydarzeniach Marca ’68. Miałem wtedy 13 lat. I od tamtego czasu, przez 39 lat, tutaj nie byłem, choć wiele pracowałem w innych krajach Europy: Francji, Belgii, Włoszech... Teraz wracam „na moje podwórko”, bo urodziłem się w Warszawie. Kocham to miasto. Bardzo długo nie mogłem się pogodzić z tym, że stąd wyjechaliśmy. Najpierw do Szwecji i USA, w końcu do Izraela. Mam teraz nadzieję odnaleźć w Warszawie bliskie mi miejsca.

Jak został pan reżyserem dźwięku?

Trochę z przypadku. Choć nie mam kierunkowego wykształcenia, zawsze pasjonowałem się muzyką i mam ogromną kolekcję nagrań. Nieraz proszono mnie o radę, jaką muzykę wybrać. I tak się stopniowo wciągnąłem do pracy w teatrze, reklamie (którą dawno już porzuciłem), telewizji, filmie. Od 20 lat zajmuję się oprawą dźwiękową nie tylko filmów fabularnych, ale także dokumentów (teraz też pracuję nad dużym projektem Michal Kafry) i baletu. Trzy moje realizacje zdobyły izraelskiego Oscara – Israeli Film Academy Awards: „The Late Marriage” „Kippur” i „Beaufort”. A wiele moich soundtracków zakwalifikowało się na festiwale w Cannes, Wenecji i Berlinie.

Najdłuższa współpraca łączy pana z wybitnym reżyserem Amosem Gitaiem. Od czego się zaczęło?

Reklama
Reklama

Amos zobaczył jakąś moją małą pracę i zaprosił mnie w 1999 roku do realizacji swego filmu „Kadosh”. Od tamtej pory zrobiliśmy razem chyba 13 fabuł i dokumentów w różnych krajach. On ma do mnie wielkie zaufanie i na dobrą sprawę powierza mi całą filozofię dźwięku, dając tylko pewne wskazówki i uwagi. Lubię współpracę z talentami, przed którymi chylę głowę. To fantastyczne, że możemy wzajemnie się inspirować.

Kiedy filmową ścieżkę dźwiękową ocenia pan za dobrą?

Filmową atmosferę budują wszystkie dźwięki. W Warszawie wygłoszę na ten temat wykład dla studentów reżyserii dźwięku na Akademii Muzycznej. Na pewno nie obowiązuje jedna zasada, bo każdy film wymaga indywidualnego podejścia i opracowania dźwięku. Każdy ma przecież własny styl. Widać to dobrze na przykładzie trzech ekranizacji z programu warszawskiego festiwalu.

W wojennym „Beaufort” w reżyserii Josepha Cedara, rozgrywającym się w fortecy na szczycie góry, nie chciałem żadnych głosów natury, np. śpiewu ptaków. Nie odpowiadała mi także muzyka w stylu hollywoodzkim, jaką mi początkowo proponowano. Przeforsowałem w końcu swój pomysł, by była to muzyka elektroniczna typu high art. W „My Father My Lord” – wyreżyserowanym przez Davida Volacha w duchu Kieślowskiego – zostałem nagle bez muzyki, bo pierwotna nie była dobra. W ciągu czterech dni musiałem opracować nową „partyturę”. Tym bardziej się cieszyłem, że film dostał nagrodę na nowojorskim festiwalu Roberta De Niro. „Free Zone” Gitaia zaczyna się od siedmiominutowego płaczu Natalie Portman, ale muzyki jest bardzo mało, bo uznaliśmy, że nie jest tam potrzebna.

Cisza jest najtrudniejsza?

Cisza w filmie to najczęściej także dźwięki, tylko bardzo stonowane. A całkowita digitalna cisza to wielki krzyk!

Reklama
Reklama

Jeśli już wykorzystuje pan muzykę, to jaką najchętniej?

Jestem muzycznym kosmopolitą. Szukam energii i inspiracji w muzyce całego świata.

Będzie pan uczestnikiem jury warszawskiego festiwalu. Przyjeżdża pan do Polski po wielu latach nieobecności...

Alex Claude: Wyjechałem stąd z moimi rodzicami po wydarzeniach Marca ’68. Miałem wtedy 13 lat. I od tamtego czasu, przez 39 lat, tutaj nie byłem, choć wiele pracowałem w innych krajach Europy: Francji, Belgii, Włoszech... Teraz wracam „na moje podwórko”, bo urodziłem się w Warszawie. Kocham to miasto. Bardzo długo nie mogłem się pogodzić z tym, że stąd wyjechaliśmy. Najpierw do Szwecji i USA, w końcu do Izraela. Mam teraz nadzieję odnaleźć w Warszawie bliskie mi miejsca.

Pozostało jeszcze 82% artykułu
Reklama
Film
Daniel Olbrychski – wiele twarzy artysty
Film
Nie żyje wielki artysta dokumentu Marcel Łoziński
Film
Nie żyje Terence Stamp. Słynny aktor miał 87 lat
Film
Narnia wraca na ekran z Meryl Streep. Reżyseruje autorka sukcesu „Barbie"
Film
Nie żyje krytyk filmowy Andrzej Werner
Materiał Promocyjny
Firmy coraz częściej stawiają na prestiż
Reklama
Reklama