Dokument, który TVP 1 pokaże w sobotę o 12.25, nawiązuje do historii czaszki z Katynia przywiezionej z miejsca kaźni przez duńskiego naukowca, profesora Tramsena w 1943 roku. W kurtce ekshumowanego znalazł paszport Ludwika Szymańskiego. Wątpliwości pojawiły się w 1962 roku, kiedy profesor w wywiadzie dla RWE wymienił nazwisko nie „Szymański”, ale „Siemiński”. Po ostatecznych niedawno zakończonych badaniach DNA polscy naukowcy ustalili, że czaszka należy do kpt. Ludwika Szymańskiego, lekarza, komendanta szpitala w Przemyślu wywiezionego do obozu w Kozielsku.
Od momentu odnalezienia czaszki do ustalenia jej tożsamości upłynęło 596 dni. Mieszkająca w Krakowie córka Ludwika Siemińskiego Maria miała nadzieję, że chodzi o jej ojca i że wreszcie po latach będzie mogła go pożegnać – o czym opowiada w filmie. Ale okazało się, że to syn Ludwika Szymańskiego, 83-letni dziś Jerzy, pochowa szczątki ojca. Zamieszkały w Australii przyjechał do Polski z żoną Hiszpanką i synem Tonym.
Spotkanie Marii i Jerzego podczas Dnia Pamięci Ofiar Zbrodni Katyńskiej okazało się wzruszające dla obojga. Ale – jak pokazuje reportaż – najważniejszym plonem wizyty w Polsce były przeobrażenia, jakie zaszły w rodzinie Jerzego, która nie znała dotąd jego tragicznej przeszłości. Nie tylko stracił w czasie wojny ojca, ale i dom – jego matka i siostra zostały wywiezione do Czechosłowacji, a on – mając 14 lat – na roboty przymusowe.
– Gdy próbowałam go o to pytać, zamykał się – wspomina żona Jerzego. – Teraz wiem, że to było dla niego zbyt bolesne.
– Tutaj powinni byli spędzić swoje życie – mówi ze łzami w oczach Tony, syn Jerzego, oglądając rodzinny dom ojca w Rajczy. Poznanie historii dziadka pomogło Tony’emu nawiązać brakującą więź z ojcem.