Wenecja chce zmienić kino

Manoel de Oliveira z niepokojem przygląda się światu, bracia Cohen wciągają widzów w inteligentną zabawę - rozpoczęła się 65. edycja jednego z najważniejszych festiwali filmowych

Aktualizacja: 28.08.2008 18:57 Publikacja: 28.08.2008 04:58

George Clooney gra w filmie braci Coenów "Tajne przez pufne" pokazywanym poza konkursem

George Clooney gra w filmie braci Coenów "Tajne przez pufne" pokazywanym poza konkursem

Foto: Reuters

Ruchliwa ulica w Sao Paolo. Dwaj mężczyźni wpadają na siebie przypadkiem. Są zachwyceni spotkaniem, bo dawno się nie widzieli. Ale ilekroć próbują coś powiedzieć, dzwoni komórka. Jednego albo drugiego. Wreszcie któryś z nich ma pomysł: wybiera numer człowieka stojącego obok. Zaczynają swobodnie rozmawiać. Kamera unosi się, pokazuje szerokie arterie metropolii, po których pędzą samochody i uwijają się przechodnie. Stechnicyzowany, anonimowy, samotny tłum.

Taki jest dzisiejszy świat. Ten dwuminutowy filmik Manoela de Oliveiry otwierał tegoroczny festiwal wenecki. Sędziwy reżyser, który w tym roku skończy 100 lat (!), przestrzega przed nowoczesną techniką, która miała zbliżać, a coraz częściej oddala ludzi od siebie. Czy ludzi może zbliżyć kino?

Program tegorocznego festiwalu weneckiego jest bardzo odważny. Dyrektor Marco Müller przestał się kłaniać Hollywoodowi. Postawił na filmy świeże, zaskakujące zarówno formą, jak i treścią. W oficjalnej selekcji znalazło się aż dziesięć debiutów. O Złotego Lwa będą walczyć m.in. nowe filmy Darrena Aronofsky'ego, Kathryn Bigelow, Jonathana Demme'a czy znakomitego scenarzysty obrazów Inarritu – Guillermo Arriagi, ale ton konkursowi mają nadawać twórcy nieznani.

– Od jakiegoś czasu kino oferuje widzom niebywałą technikę i efekty specjalne, ale coraz częściej ich nudzi i frustruje – twierdzi Müller. – Nie stymuluje ich wyobraźni, nie dostarcza iluzji, jakie oferowało kiedyś.

Nazwiska reżyserów połowy konkursowych filmów brzmią obco nawet dla wyrobionej publiczności. Müller chce odkrywać nowych mistrzów. Z dumą poleca kino afrykańskie, obiecując, że wydarzeniami staną się projekcje filmów Etiopczyka Haile Gerimy i Algielczyka Ta-riqa Teguii.

Ale filmowe imprezy muszą mieć swoją dawkę snobizmu. Na inaugurację organizatorzy wybrali więc nowy obraz braci Coen "Tajne przez poufne" z gwiazdorską obsadą z pierwszego szeregu. Po zalanym słońcem czerwonym dywanie przechadzali się wczoraj George Clooney, Brad Pitt, Tilda Swinton i Frances McDormand.

Hasła reklamowe filmu zapowiadają thriller szpiegowski o wycieku informacji z CIA. Nic bardziej mylącego. Bohaterem "Tajnego przez poufne" jest analityk agencji, który zostaje zwolniony z pracy za "problemy alkoholowe" i postanawia napisać wspomnienia. Pliki przegrywa z komputera jego żona, która chce się rozwieść i na polecenie adwokata szuka danych o stanie majątkowym męża. Płytkę, zgubioną w siłowni przez sekretarkę mecenasa, znajduje instruktor aerobiku. I razem ze starzejącą się trenerką chce agenta szantażować. Ale tu thriller się kończy, bo wyciekające informacje są w gruncie rzeczy mało istotne, a w filmie pełno jest typowego dla Coenów humoru. Fabuła jest zresztą bardzo skomplikowana, głównych bohaterów – od groma: dwie rozwodzące się pary, agenci CIA, kilkoro pracowników siłowni i rosyjskiej ambasady w Waszyngtonie... Coenowie żartują sobie ze wszystkiego: polityki, wywiadu, prawników specjalizujących się w rozwodach, amerykańskiego kultu młodości.

– Pisaliśmy ten scenariusz podczas zdjęć do "To nie jest kraj dla starych ludzi" – mówi Joel Coen. – Chcieliśmy zebrać na planie naszych ulubionych aktorów.

– Pracują z nami, bo jesteśmy dla nich najtańsi na rynku – odciął się na konferencji prasowej George Clooney. – Rola w "Tajne przez poufne" dopełnia moją Coenowską "trylogię idiotów". Ale nawet mi się to podoba.

Clooney gra tchórzliwego kochanka silnej żony analityka Coksa, w którego wcielił się brawurowo John Malkovich. Przezabawną kreację bezmózgiego trenera aerobiku tworzy Brad Pitt.

– Długo zastanawiałem się, czy to rola dla mnie – opowiadał w Wenecji. – Do dzisiaj nie jestem przekonany. Ale praca z Coenami jest z pewnością wielką frajdą.

Niestety, całą konferencję zdominowały pytania o życie prywatne dwóch gwiazdorów, na które oni konsekwentnie nie odpowiadali. Wszystkich przebiła pewna Hiszpanka, która przyszła na konferencję w szortach i trzy razy powtórzyła pytanie, jak by ją Clooney i Pitt podrywali, gdyby zapisała się do nich na aerobik.

– Gdyby się pani do nas zapisała na aerobik, to raczej byśmy się zastanawiali, jak przed panią uciec – zdenerwował się wreszcie Clooney.

I co tu mówić o zmianie formuły festiwalu, odcinaniu się od Hollywoodu i poszukiwaniach niekonwencjonalnej sztuki, skoro nawet dziennikarze akredytowani przy festiwalu na widok przystojnych aktorów głupieją.

aktor, reżyser, scenarzysta i producent filmowy

Choć akcja "Tajnego przez poufne" toczy się w Waszyngtonie, nie jest to kolejny w mojej karierze film o machlojkach polityki. Joel i Ethan Coenowie opowiadają raczej o szokująco głupich ludziach, którzy robią szokująco głupie rzeczy. Uwielbiam pracować z Coenami. Dlatego, kiedy zadzwonili i zaproponowali mi rolę, od razu się zgodziłem. Gdy usłyszałem, że napisali ją specjalnie dla mnie, od razu wiedziałem, że będę grał kolejnego głupca. Ale nie mogę się im oprzeć. Zresztą dałem się porwać temu scenariuszowi. Był kompletnie zwariowany i chory. Ucieszyły mnie dwie rzeczy: że będę partnerował Fran McDormand i że nie gram polityka.

W polityce amerykańskiej dzieją się teraz rzeczy ważne. Przed zbliżającymi się wyborami z wielkim optymizmem patrzę w przyszłość.

Ruchliwa ulica w Sao Paolo. Dwaj mężczyźni wpadają na siebie przypadkiem. Są zachwyceni spotkaniem, bo dawno się nie widzieli. Ale ilekroć próbują coś powiedzieć, dzwoni komórka. Jednego albo drugiego. Wreszcie któryś z nich ma pomysł: wybiera numer człowieka stojącego obok. Zaczynają swobodnie rozmawiać. Kamera unosi się, pokazuje szerokie arterie metropolii, po których pędzą samochody i uwijają się przechodnie. Stechnicyzowany, anonimowy, samotny tłum.

Taki jest dzisiejszy świat. Ten dwuminutowy filmik Manoela de Oliveiry otwierał tegoroczny festiwal wenecki. Sędziwy reżyser, który w tym roku skończy 100 lat (!), przestrzega przed nowoczesną techniką, która miała zbliżać, a coraz częściej oddala ludzi od siebie. Czy ludzi może zbliżyć kino?

Pozostało 86% artykułu
Film
Rekomendacje filmowe: Wchodzenie w życie nigdy nie jest łatwe
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Film
Kryzys w polskiej kinematografii. Filmowcy spotkają się z ministrą kultury
Film
Najbardziej oczekiwany serial „Sto lat samotności” doczekał się premiery
Film
„Emilia Perez” z największą liczbą nominacji do Złotego Globu
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Film
Europejskie Nagrody Filmowe: „Emilia Perez” bierze wszystko