Bomba, która miała zmienić bieg wojny

Wydarzenia upalnego 20 lipca 1944 roku w Wilczym Szańcu na Mazurach, w kwaterze Hitlera pod Kętrzynem, fascynowały od dawna historyków i wszystkich, którzy zgłębiali losy II wojny światowej, zadając sobie pytanie, co by było, gdyby tego dnia zginął wódz III Rzeszy

Publikacja: 12.02.2009 13:32

Kwatera Hitlera pod Kętrzynem (Wilczy Szaniec), stan obecny

Kwatera Hitlera pod Kętrzynem (Wilczy Szaniec), stan obecny

Foto: Rzeczpospolita, Marian Zubrzycki

Jak potoczyłaby się historia? Czy Niemcy zdołałyby uniknąć konsekwencji katastrofy, którą same spowodowały, i czy świat wyglądałby dzisiaj inaczej? Wchodzący właśnie na ekrany film „Walkiria” tym wszystkim się nie zajmuje. W hollywoodzkiej produkcji historia została zredukowana do opowieści

o jednym człowieku Clausie Schenku von Stauffenbergu. To on jest centralną postacią spisku na Hitlera, a właściwie egzekutorem, w pewnym sensie katem, który działa na podstawie wyroku wydanego na przywódcę III Rzeszy przez grupę zamachowców. Przeczuwają nadchodzącą katastrofę i pragną uratować z pożogi, co się da. Dla siebie i dla Niemiec. A może w odwrotnym porządku. Opinie historyków są podzielone.

[srodtytul]Jak zlikwidować Hitlera[/srodtytul]

Zamach na Hitlera w Wilczym Szańcu nie był jedynym w okresie jego rządów. Nieudanych prób zgładzenia dyktatora było wiele. Niektórzy historycy doliczyli się ponad 50, inni zaledwie 15. Większość była dziełem wąskiego kręgu oficerów skupionych wokół generała Henniga von Tresckowa i nieco później Stauffenberga.

20 lipca 1944 roku nie chodziło wyłącznie o fizyczną likwidację dyktatora, ale o przejęcie kontroli nad III Rzeszą przez grupę spiskowców. Nie było ich wielu. Trzon stanowili wysocy oficerowie Wehrmachtu. Duchowym i politycznym przywódcą był Hennig von Tresckow. Przeniesiony na front wschodni nie odegrał 20 lipca czynnej roli. Bohaterem dnia był Stauffenberg. W spisek wtajemniczył go gen. Friedrich Olbricht z Głównego Urzędu Wehrmachtu. To on się postarał, aby pułkownik Stauffenberg został szefem sztabu generała dywizji Friedricha Fromma, głównodowodzącego Armii Rezerwowej. Chodziło o to, aby Stauffenberg z racji swej funkcji miał dostęp do Führera. Armia Rezerwowa była mobilizowana w granicach Niemiec na wypadek niepokojów wewnętrznych. Do tego celu służył tajny plan o kryptonimie „Walkiria”. Zamachowcy wpadli na pomysł, by użyć go do obalenia reżimu

Hitlera. Nowy plan zakładał aresztowanie wskazanych osób i wzięcie pod kontrolę strategicznie ważnych obiektów w stolicy III Rzeszy w chwili, gdy Stauffenberg dokona zamachu na Hitlera. Wykonawcami mieli być niewtajemniczeni w spisek oficerowie, posłusznie wykonujący rozkazy.

Młody, 36-letni Stauffenberg był wzorem żołnierskich cnót. Ranny w Afryce cudem ocalał. Wrócił do służby okaleczony. Stracił lewe oko, prawą dłoń i dwa palce lewej ręki. Wyróżniała go odtąd czarna przepaska na oku. Jako szef sztabu Armii Rezerwowej miał opracować zasady jej użycia na froncie wschodnim. To umożliwiało mu udział w naradach wojennych prowadzonych przez Hitlera.

Latem 1944 roku Adolf Hitler nie był już pewnym siebie dyktatorem, panem życia i śmierci narodów Europy. Przygarbiony i pogrążony w myślach ograniczał kontakty z otoczeniem. Było już po Stalingradzie, klęsce planu „Cytadela” na froncie wschodnim. Alianci umacniali się w Normandii, a Wehrmacht cofał się na prawie wszystkich frontach. Armia Czerwona jak taran parła na zachód i w połowie 1944 roku zbliżała się do granic Prus Wschodnich. Hitler obserwował te wydarzenia z dalekiego Obersalzbergu, swej górskiej rezydencji w Bawarii.

14 lipca 1944 roku postanowił przenieść się do Wilczego Szańca, twierdzy w lasach kętrzyńskich. Chciał być bliżej wydarzeń mających zadecydować o ostatecznym zwycięstwie. Mógł tam nigdy nie dotrzeć, bowiem zamachowcy bliscy byli zgładzenia go już w Obersalzbergu. W zorganizowanej tam 6 lipca naradzie uczestniczył po raz pierwszy pułkownik Stauffenberg. Miał w teczce materiały wybuchowe, ale nie zdecydował się na ich odpalenie, bo wśród obecnych zabrakło Heinricha Himmlera, szefa SS, którego zamachowcy zamierzali zlikwidować razem z Hitlerem. Podobna sytuacja powtórzyła się 15 lipca już w Wilczym Szańcu. Zdecydowany na wszystko Stauffenberg zadzwonił wtedy do Berlina, pytając, czy mimo tego nie odpalić ładunków. Otrzymał polecenie, że nie. I to pomimo iż gen. Olbricht zdążył już wydać rozkaz rozpoczęcia „Walkirii”. Mobilizację odwołano, tłumacząc, że postawienie oddziałów w stan gotowości było alarmem ćwiczebnym.

[srodtytul]Dzień, który miał ocalić honor Niemiec[/srodtytul]

Następna okazja nadarzyła się 20 lipca. Tego dnia Stauffenberg miał uczestniczyć w naradzie w Wilczym Szańcu. Wylądował na lotnisku w Kętrzynie o 10.15 w towarzystwie swego wtajemniczonego w spisek

adiutanta. Niósł teczkę z dwoma ładunkami wybuchowymi oraz brytyjskimi zapalnikami, dokumenty i zapasową koszulę. Zdążył na pierwszą tego dnia wstępną naradę bez udziału Hitlera. Główna miała się odbyć o godz. 13, ale z powodu oczekiwanego tego dnia Benito Mussoliniego jej rozpoczęcie przyśpieszono o pół godziny. Po pierwszej naradzie Stauffenberg udał się wraz z adiutantem do jednego z pomieszczeń w sąsiednim baraku pod pretekstem zmiany koszuli. Dzień był upalny i nie wzbudzało to podejrzeń. Zamachowcy natychmiast przystąpili do uzbrajania ładunków wybuchowych. Gdy pierwszy był gotowy do użycia, w drzwiach stanął jeden z sierżantów, informując o pilnym telefonie do Stauffenberga. Mówił później, że widział obu oficerów zajętych „jakimiś przedmiotami”. Do głowy mu jednak nie przyszło, co to za przedmioty. Zaskoczony Stauffenberg w pośpiechu wrzucił uzbrojony ładunek do teczki. Drugi, wraz z zapalnikiem, wcisnął do swej torby adiutant. Nigdy nie udało się wyjaśnić, dlaczego drugi, nawet nieuzbrojony ładunek nie znalazł się w teczce Stauffenberga. Gdyby tak się stało, eksplozja pierwszego doprowadziłaby także do wybuchu następnego i jest niemal pewne, że Hitler nie przeżyłby zamachu.

Do sali obrad w drewnianym baraku, w sąsiedztwie betonowego bunkra Hitlera, Stauffenberg wszedł, gdy narada już trwała. Podszedł do sporych rozmiarów stołu z mapami, nad którym pochylony Hitler słuchał raportów i analiz grupy generałów i wysokich oficerów. Znalazł miejsce w pobliżu Führera. Ten obrzucił go długim spojrzeniem. Teczkę z bombą umieścił pod stołem. Teczek z dokumentami oficerów było tam więcej. Taka praktyka nigdy nie wzbudzała podejrzeń. Po kilku chwilach Stauffenberg wyszedł z sali. Nie było to niczym niezwykłym, bowiem uczestnicy narad w trakcie ich trwania często odbierali aktualne meldunki. W tym czasie jeden z uczestników spotkania zahaczył nogą o teczkę Stauffenberga i nie chcąc, aby mu nadal przeszkadzała, umieścił ją za podporą masywnego mebla. Zapewne to właśnie uratowało Hitlerowi życie.

Po wyjściu z sali Stauffenberg zamówił rozmowę z Berlinem, która miała uzasadniać opuszczenie przez niego narady. Potem udał się do sąsiedniego baraku adiutantów i poprosił o samochód na lotnisko. Czekając, usłyszał eksplozję i widział, jak wylatują okna i drzwi baraku, a z jego głębi wydostają się języki ognia. Była 12.42. Po chwili, wsiadając wraz z adiutantem do samochodu, widział, że z baraku wynoszono kogoś na noszach przykrytego peleryną

Hitlera. Odjeżdżając, obaj byli przekonani, że Führer nie żyje.

[srodtytul]Co się działo w Bendlerblock[/srodtytul]

Wszystkie te wydarzenia film „Walkiria” oddaje niemal wiernie. Nie zgadzają się jedynie szczegóły, jak chociażby to, że prosząc o pomieszczenie do zmiany koszuli, Stauffenberg wskazał na zakrwawiony kołnierzyk od zacięcia podczas golenia. Niemieccy znawcy przedmiotu nie mają o takie drobiazgi pretensji. Ani o to, że filmowy Stauffenberg pisał pamiętniki, czego prawdziwy zamachowiec nie robił. – W zasadzie wszystko się zgadza – orzekł Johannes Tuchel, historyk i dyrektor Muzeum Niemieckiego Ruchu Oporu ulokowanego w ogromnym gmachu znanym jako Bendlerblock. W czasie wojny mieściły się tu sztaby wielu instytucji wojskowych, w tym dowództwo Armii Rezerwowej. Miał tam też swe biuro Stauffenberg. To w tym miejscu rozegrał się drugi i ostatni akt dramatu 20 lipca.

Możemy jedynie przypuszczać, co przeżywał Stauffenberg w czasie ponaddwugodzinnego lotu z Kętrzyna do Berlina. Był przekonany, że na wieść o zamachu spiskowcy niezwłocznie wydadzą rozkaz rozpoczęcia „Walkirii”. Tak się jednak nie stało. Zamachowcy zwlekali, nie mając pewności, co właściwie wydarzyło się w Wilczym Szańcu. Meldunki były sprzeczne. Tuż po 16 było jednak pewne, że Hitler przeżył zamach. „Walkirię” wprawdzie rozpoczęto, ale puczystom nie udało się umieścić w eterze komunikatu o śmierci Hitlera, co było jednym z kluczowych elementów planu. Liczyli, że wielu dowódców Wehrmachtu pozbędzie się moralnych dylematów i przyłączy do zamachowców, bo nie ma już Führera, któremu przysięgali dozgonną wierność. Nie były to jedyne niepowodzenia. Nie udało się zatrzymać obecnych w Berlinie przywódców NSDAP, gestapo ani SS. Nie powiodła się także próba aresztowania szefa propagandy Josepha Goebbelsa.

 Stauffenberg przybył do Bendlerblock około 16.30. Przejął kierownictwo puczu. Przez kilka następnych godzin zamachowcy wykonali niezliczoną ilość telefonów do dowódców Wehrmachtu, informując o sytuacji, śmierci Hitlera i wydając polecenia. Z Wilczego Szańca szły tymczasem rozkazy unieważniające decyzje puczystów. Około 18.30 Goebbels nadał komunikat radiowy, że Hitler przeżył zamach. Losy spisku były przesądzone. Dwie godziny później wierne Hitlerowi oddziały otoczyły Bendlerblock. Już nieco wcześniej grupa oficerów sztabowych usiłowała rozprawić się z autorami puczu. Stauffenberg poniósł rany w czasie strzelaniny na korytarzu. Około 22.30 został aresztowany.

[srodtytul]Święte Niemcy[/srodtytul]

W chwilę później generał Friedrich Fromm odbył pięciominutowy i jednoosobowy sąd wojskowy, skazując Stauffenberga oraz trójkę innych zamachowców na karę śmierci przez rozstrzelanie. Sam zginął niedługo później posądzony o udział w spisku. Wyrok wykonano natychmiast na dziedzińcu. – Niech żyją święte Niemcy – wykrzyknął Stauffenberg, nim dosięgnęły go kule. Ciała zamachowców spalono następnego dnia, a prochy rozrzucono na polach pod Berlinem. Siepacze Hitlera zlikwidowali w następnych dniach i tygodniach 200 podejrzanych o udział w spisku. Półtora tysiąca podejrzanych trafiło do obozów. Spiskowcy spotkali się z potępieniem niemal całego narodu. Umocnieniu uległa wiara w Hitlera, genialnego wodza i przywódcę, który zdołał znaleźć wyjście z matni i odwrócił losy wojny. Do 20 lipca 1944 roku Niemcy nie odczuwali jeszcze w pełni jej ciężaru wojny, mimo iż pochłonęła już 2,2 mln ofiar śmiertelnych. W gruzach leżało sporo niemieckich miast, ale nadal nienaruszone było Drezno, Darmstadt i wiele innych. Dla narodu Hitlera piekło otworzyło się w ostatnich miesiącach wojny. Po 20 lipca zginęło 4,8 mln Niemców, żołnierzy i cywilów.

Film „Walkiria” kończy się śmiercią Stauffenberga oraz kilku jego towarzyszy, następnego dnia. Jest doskonale zrobionym thrillerem utrzymującym do końca w napięciu. Nie tylko tych, którzy po raz pierwszy słyszą, że był jakiś zamach na Hitlera. A takich widzów są na świecie miliony. Sam Tom Cruise dowiedział się o tych wydarzeniach dopiero z lektury scenariusza. Film pomija milczeniem motywy działań spiskowców i nie wdaje się w rozważania, co zamachowcy mieli zamiar robić po zdobyciu władzy. Prawda jest taka, że sami nie wiedzieli.

[i]Piotr Jendroszczyk z Berlina[/i]

Jak potoczyłaby się historia? Czy Niemcy zdołałyby uniknąć konsekwencji katastrofy, którą same spowodowały, i czy świat wyglądałby dzisiaj inaczej? Wchodzący właśnie na ekrany film „Walkiria” tym wszystkim się nie zajmuje. W hollywoodzkiej produkcji historia została zredukowana do opowieści

o jednym człowieku Clausie Schenku von Stauffenbergu. To on jest centralną postacią spisku na Hitlera, a właściwie egzekutorem, w pewnym sensie katem, który działa na podstawie wyroku wydanego na przywódcę III Rzeszy przez grupę zamachowców. Przeczuwają nadchodzącą katastrofę i pragną uratować z pożogi, co się da. Dla siebie i dla Niemiec. A może w odwrotnym porządku. Opinie historyków są podzielone.

Pozostało 93% artykułu
Film
„28 lat później”. Powrót do pogrążonej w morderczej pandemii Wielkiej Brytanii
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Film
Rekomendacje filmowe: Wchodzenie w życie nigdy nie jest łatwe
Film
Kryzys w polskiej kinematografii. Filmowcy spotkają się z ministrą kultury
Film
Najbardziej oczekiwany serial „Sto lat samotności” doczekał się premiery
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Film
„Emilia Perez” z największą liczbą nominacji do Złotego Globu