Zmarły w 1954 roku węgierski fotoreporter zasłynął z poruszających obrazów ukazujących okrucieństwa i bezsens zbrojnych konfliktów na całym świecie – w Hiszpanii, podczas II wojny światowej, na Bliskim Wschodzie i w Indochinach, gdzie sam zginął. Do pokazu wyszukano niepublikowane dotąd fotografie, znaleziono arkusze wglądówek, dołączono nawet kilka zdjęć z odkrytej dwa lata temu w Meksyku walizki z ocalonymi negatywami Capy. Pech chciał, że akurat teraz pewien dociekliwy naukowiec zdecydował się podważyć wiarygodność najsłynniejszego ujęcia węgierskiego fotografa.
Chyba wszyscy je znają, należy do ikon wojennego dokumentu. „Śmierć republikanina pod Cerro Muriano 23 września 1936 roku” pokazuje żołnierza trafionego kulą snajpera – odchylona głowa, ciało wykręca się w bok, nogi uginają, z odrzuconej w bok ręki wysuwa się karabin. Bohaterski obrońca Republiki pada na pokryte trawą i kamieniami zbocze. Gładkie niebo, ostre cienie, w tle – zarys górskiego łańcucha. I właśnie ten górski łańcuch wzbudził wątpliwości José Manuela Susperreguia, wykładowcy uniwersytetu w Bilbao.
Nie on pierwszy zresztą podważa autentyczność zdjęcia – już w połowie lat 70. pojawiły się opinie, że Capa zdjęcie upozował. Jego koledzy i współpracownicy bronili go mniej lub bardziej aktywnie. John Morris, fotoedytor amerykańskiego tygodnika „Life”, który znał Capę dobrze i przedrukował jego zdjęcie (ukazało się po raz pierwszy we francuskim piśmie „Vu”), w swych wspomnieniach nie zająknął się nawet na temat kontrowersji, uznając niejako, że skoro negatyw zdjęcia nie istnieje, nie ma sposobu wykazania. czy uwieczniona scena jest prawdziwa czy nie.
Wielu historyków uważa jednak, że fotografia nie jest autentyczna. Federico Borrell, który miał być owym zabitym żołnierzem, zginął, jak zaświadczają jego koledzy, nie na otwartym terenie, a w lesie, prowadząc ostrzał spoza drzew. José Manuel Susperregui postanowił zatem sprawdzić okolicę, w której zdjęcie zostało zrobione. Okazało się, że górskie szczyty to panorama Espejo, miejscowości oddalonej prawie 60 kilometrów od Cerro Muriano. Hiszpańscy badacze dodają jeszcze inną okoliczność przemawiającą przeciw Capie: wedle naocznych świadków wydarzeń, na Espejo we wrześniu spadło raptem kilka bomb, nie było tam żadnej strzelaniny...
Wersja, do której przychylają się dziś wszyscy, mówi o fotografii upozowanej w czasie manewrów i o raczej przypadkowej śmierci nieznanego żołnierza, trafionego prawdopodobnie przez zbłąkaną kulę. Capa nie zostawił żadnych zapisków, jego agencja, Magnum Photos, twardo obstaje przy autentyczności zdjęcia.