Reklama

Chanel i Strawiński: film o romansie słynnej projektantki

Kto polubił wyświetlany u nas film „Coco Chanel”, o początkach kariery słynnej projektantki mody, powinien obejrzeć „Chanel i Strawiński”

Publikacja: 17.12.2010 04:29

Ta opowieść zaczyna się niemal dokładnie w momencie, w którym skończył się ten pierwszy film: Chanel jest w żałobie po śmierci angielskiego kochanka.

W postać Coco nie wcieliła się co prawda ponownie Audrey Tatou, ale Anna Mouglalis jest nie mniej piękna i niepokojąca zmysłowa. A Mads Mikkelsen jest znacznie przystojniejszy, niż był rosyjski kompozytor Igor Strawiński.

Część zdjęć nakręcono w apartamentach Chanel, wykorzystano także kilka jej autentycznych strojów. Resztę kreacji zaprojektował słynny Karl Lagerfeld. Czy można się zatem dziwić, że niemal każdy kadr „Chanel i Strawińskiego” to dzieło sztuki samo w sobie?

Reszta jest już standardową historią miłosną przedstawioną w sposób typowy dla filmu biograficznego. Na ekranie przewija się więc wiele autentycznych postaci i każdą trzeba widzom przedstawić. Na niuanse psychologiczne nie ma czasu.

Gdy Chanel i Strawiński poznali się w 1923 r., ona była sławna i bogata, on był wciąż awangardowym kompozytorem, z trudem wiążącym koniec z końcem. I na dodatek obarczonym chorą na gruźlicę żoną z gromadą dzieci. Nie tylko jednak ze względów rodzinnych ich namiętny związek nie mógł prowadzić do happy endu. Oboje byli zbyt niezależni i zajęci własną twórczością.

Reklama
Reklama

Film wiernie przedstawia historię tego romansu. Ale przypisuje mu nadmierne znaczenie w życiu obojga kochanków, o czym świadczy pretensjonalny finał.

[ramka]Francja 2009, reż. Jan Kounen, wyk. Anna Mouglalis, Mads Mikkelsen, Elena Morozowa, Grigori Manoukov. Natacha Lindinger, kina: Atlantic[/ramka]

Film
Narnia wraca na ekran z Meryl Streep. Reżyseruje autorka sukcesu „Barbie"
Film
Nie żyje krytyk filmowy Andrzej Werner
Film
Niedoszły Bond na tropie Laury Palmer z Yosemite, czyli serial „Dzikość” Netflixa
Film
Bond, Batman i Supermeni wracają do akcji. Lubimy tych bohaterów, których już znamy
Film
Rzeź w konstancińskiej rezydencji, czyli pechowe „13 dni do wakacji"
Reklama
Reklama